(Łk 4,21-30)
Począł więc mówić do nich: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście
słyszeli. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom,
które płynęły z ust Jego. I mówili: Czy nie jest to syn Józefa? Wtedy rzekł do
nich: Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie;
dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w
Kafarnaum. I dodał: Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany
w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów
Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy,
tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został
posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w
Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko
Syryjczyk Naaman. Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali
Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której
ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich
oddalił się.
Mili Moi…
Niezwykły dzień za
mną… Otóż dziś miała miejsce Msza Święta z liturgicznym obrzędem instalacji
nowego proboszcza. Wiem, że brzmi to dość zabawnie, ale co ja na to poradzę? W
każdym razie gościliśmy dziś biskupa Franka, który wprowadził mnie w posługę
pasterską w naszej parafii w Bridgeport. Przyznam szczerze, że właściwie do
samego końca Mszy miałem takie poczucie, jakby to wszystko nie dotyczyło mnie,
jakby chodziło o kogoś innego. Właściwie żadnego stresu, co mnie samego
zdumiało. Ale za to wiele radości. Usłyszałem dziś wiele ciepłych słów pod moim
adresem. Wszystko to było nawet trochę zawstydzające, bo nie podejrzewałem
nawet, że otacza mnie tak wiele życzliwości. To bardzo cieszy. Ale jeszcze
bardziej cieszy wysoka frekwencja parafian i gości. Przygotowaliśmy poczęstunek
na dwieście osób i w pewnym momencie pojawił się nawet niepokój, że nie
wystarczy dla wszystkich. Ale głodny szczęśliwie nikt nie wyszedł. Co więcej,
pojawiały się również komentarze – ojcze, nie jesteśmy stąd, ale w waszej
parafii tak wiele się dzieje, i tak bardzo nam się tu podoba, że planujemy się
do was zapisać… Takie chwile są najpiękniejsze. Moje marzenie, żeby zapełnić
ten kościół ludźmi staje się coraz bardziej realne. Piękne chwile i ogromna
życzliwość księdza biskupa. Dziś zapewnił mnie, że gdybym czegokolwiek
potrzebował, mam nie wahać się dzwonić do niego bezpośrednio, a on już zadba o
to, żeby pomóc. Wielki człowiek, prosty i serdeczny. Cieszę się, że jest naszym
biskupem. I oczywiście, jak zawsze, jestem oczarowany jego homilią. Dziś mówił
o rodzinie, która potrzebuje ojca. I ta parafialna, nasza rodzina, zyskała dziś
nowego ojca. Dziękował poprzednikowi, o. Stefanowi. Piękna chwila. Cały kościół
stojących i klaszczących z wdzięcznością wiernych. O. Stefan – piękny człowiek,
święty proboszcz, mój nauczyciel… A od jutra zaczyna się szara rzeczywistość… Choć czy szara? Nie z takimi ludźmi, jak moi
parafianie. Tu jest moja Ziemia Święta na ten czas… Tu jest mój dom…
Tu jest moja misja…
A gdzie jest Twoja? Bo dziś Jezus mówi o posłudze prorockiej. On sam był
prorokiem niezwykłym. A my wszyscy w tej Jego misji uczestniczymy. Z faktu chrztu ona wynika. Wszyscy jesteśmy prorokami, czyli tymi, którzy mają
wprowadzać w ten świat Boże Słowo, mają je głosić, mają przemawiać w Jego imię.
Stanął mi dziś
przed oczami św. O. Maksymilian, który podczas drogi do obozu mówił braciom –
zobaczcie, jedziemy na misję, wiozą nas za darmo do miejsca, gdzie będziemy
mogli głosić Ewangelię. My obecnie żyjemy w kraju, gdzie nie trzeba szukać
niewierzących ze świecą. Wystarczy wyjść na ulicę, a z pewnością po chwili się
ich spotka. Różne kolory skóry, różne kultury, różne religie. A Bóg nieustannie
zapewnia wszystkich o swojej miłości. Kto jednak im wszystkim o tym powie,
jeśli nie my? Kto przekażę tę radosną wieść, że Bóg się troszczy o każdego
człowieka i szuka go po życiowych bezdrożach?
Nie wolno nam
spocząć! Trzeba nam wciąż odkrywać w sobie tę miłość, której On jest źródłem,
tę miłość, która czuje się odpowiedzialna za innych, tę, która pragnie dobra
drugiego człowieka, której na nim zależy. Żeby ją odkryć i żeby stać się
prorokiem trzeba tylko jednego – wsłuchać się w Boży głos. Prorok to ktoś, kto
słucha i dla kogo Boże Słowo jest ważniejsze, niż jakiekolwiek ludzkie… Słuchaj
więc i idź… Bo nigdy nie zabraknie Ci ludzi do kochania… Misja proroków wciąż trwa…
SUPER! Gratulacje! I ... Ducha Świętego na co dzień ;-)
OdpowiedzUsuń