sobota, 6 lutego 2016

i znowu...

zdj:flickr/Corey Templeton/ Lic CC
(Mk 6,14-29)
Także król Herod posłyszał o Nim, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w Nim. Inni zaś mówili: To jest Eliasz; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał. Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twego brata. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: Proś mię, o co chcesz, a dam ci. Nawet jej przysiągł: Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa. Ona wyszła i zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.


Mili Moi…
3541 dzień mojego kapłaństwa i 515 w Ameryce już za mną… Kolejny dzień, który dał mi Pan dla uświęcania. Nie wszystkim był dany… Dziś smutna wiadomość z Czech. Nasz współbrat Robert, z którym studiowaliśmy razem w seminarium, a który w poniedziałek miał poważny wypadek samochodowy został dziś odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Jego czas dobiegł końca… Jak Pan Bóg musiał za nim tęsknić, skoro tak szybko go zaprosił…

A my tu jeszcze musimy trochę pociągnąć ten wózek… Dziś znów spadł śnieg i choć już prawie zniknął, to w ciągu dnia było go tak dużo, że skutecznie pokrzyżował nam plany. Zwłaszcza wizyty u chorych, które trzeba przekładać… Z tymi chorymi to ciekawa historia… Zmarł mi ostatnio kolejny. O dziwo, o. Stefan odwiedzał ich latami, a wystarczyło, że ja złożyłem im wizytę dwa razy i… No nie najlepiej to chyba o mnie świadczy…

A dziś wieczorem spotkanie z rodzicami dzieci pierwszokomunijnych. W Polsce można wciąż oglądać teleturniej „Jeden z dziesięciu”. U nas dziś wydarzenie pod tytułem „Trzy z siedemnastu”. Śnieg… I takie to duszpasterstwo… Szybciej by człek lud w Afryce pod bambusem zebrał, niż w tej wspaniałej Ameryce. I gdzie większa misja?

Wczoraj zaś zakupiłem bilet wakacyjny do Polski. Ale na razie nie zdradzam kiedy się wybieram, żeby za bardzo nie ucieszyć ani oczekujących w Polsce, ani moich parafian, którzy pewnie chętnie ode mnie odpoczną… W każdym razie ja już myślami odpoczywam…

A w realu? Pan mówi dziś o tych, których czyni swoim głosem. Macie wokół siebie takich, których słuchacie chętnie, a jednocześnie udusilibyście ich własnymi rękami? Wypominają wam prawdę o was – tę przykrą, o której chcielibyście raczej zapomnieć? A może sami czujecie, że powinniście być takim głosem, ale dla świętego spokoju milczycie, albo udajecie, że nie widzicie?

Jan Chrzciciel, Głos, został skutecznie wyeliminowany… Ale jedne usta się zamykają, a Bóg otwiera następne. Głos nie zamilknie. Ten wobec nas również… Możemy wyeliminować jeden, czy drugi, ale Bóg nie przestanie się o nas upominać. Z prostej przyczyny – kocha nas i chce naszego prawdziwego dobra. Może więc warto pamiętać o tym, kiedy czujemy przynaglenie, żeby być głosem wobec innych. To niebezpieczne… Ale miłość nie boi się niebezpieczeństw. A prawdziwe dobro domaga się czasem głośnego sprzeciwu. Może wyrażonego po raz ostatni. Tuż przed oddzieleniem głowy od reszty ciała…

Mówić więc? Nie mówić? Nade wszystko kochać… I słuchać Miłości…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz