zdj:flickr/Claudio Ungari/Lic CC
(Mk 16,15-18)
Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich:
Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i
przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym
zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą
wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co
zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci
odzyskają zdrowie.
Mili Moi…
Dni płyną,
przeżywane intensywnie… Kolęda trwa. Jest jej w tym roku znacznie więcej, niż w
ubiegłym. Z jednej strony to bardzo cieszy, że rośnie liczba osób, które chcą
nas przyjmować w swoich domach, ale z
drugiej, wiąże się to z ustawicznym byciem „w drodze”. Wszystkie spotkania
jednak są bardzo miłe.
Napisałem dziś pierwszy
list do moich parafian. To jakiś kolejny „pierwszy raz” w moim życiu. Wszystko
takie nowe, takie przyjemne w odkrywaniu. Podsumowanie roku i plany na nowy, właśnie
rozpoczęty, składały się na jego treść. Niby niewiele, a jednak towarzyszy temu
sporo radości.
Zawiozłem dziś
również księdza Marka do kolejnej stacji jego amerykańskiego urlopu. Gościłem
przez kilka dni dawnego kierownika elbląskiej pielgrzymki, z którym znamy się od
wielu lat i który również wpływał na moje, rodzące się niegdyś powołanie. Miał
być gościem na mojej mszy instalacyjnej, ale niewykluczone, że jeszcze do nas
wróci na najbliższą niedzielę, bo jest niedaleko.
A dziś rano
obudziłem się z jakąś nową motywacją i postanowieniem, że czas zakończyć
użalanie się nad sobą związane z pisaniem doktoratu i najwyższa pora wziąć się
za pisanie. Posiedziałem więc nieco nad materiałami rozkładając je na nowo I od
jutra zaczynamy… Polecam się opiece Ducha Świętego i Waszemu modlitewnemu
wsparciu.
Dzieją się również
inne, dobre rzeczy. Dziś zadzwonił proboszcz sąsiedniej parafii, Frank, z
propozycją, żebyśmy w Wielki Piątek zorganizowali wspólnie Drogę Krzyżową ulicami
miasta, a właściwie jedną, naszą ulicą, przy której mieszczą się aż trzy
katolickie parafie. Mamy to przedsięwzięcie zrealizować wspólnie – w języku
angielskim, polskim i hiszpańskim. Podjąłem pomysł z wielka radością. Nareszcie
coś razem… Katolicy dla tego miasta.
A nad Słowem myślę
dziś o wierze. Dlaczego znaki nam nie towarzyszą, skoro jesteśmy wierzący? Musi
być coś z tą wiarą nie tak… Ja dziś zobaczyłem to na przykładzie mojej własnej wiary
związanej z wyzwoleniem z mojego grzechu. Jak pewnie wielu z Was, borykam się z
podobnymi grzechami nieustannie i… no właśnie, czy ja wierzę, że Pan Bóg może,
czy raczej zechce mnie z nich wyzwolić? Niby teoretycznie wierzę, ale przecież praktycznie
się to nie dokonuje. A zatem? Wierzę głęboko nie tracąc nadziei, czy raczej słabiutko,
wątpiąc i zniechęcając się szybko? Ocena wypadła dość krytycznie.
Jeśli więc nie
jestem w stanie uwierzyć mocno w to, że Bóg zechce mnie wyzwolić z mojego
grzechu, to jak mogę uwierzyć mocno w to, że Bóg będzie uzdrawiał przez moje
ręce, czy pozwoli mi ocaleć po wypiciu trucizny? To baśnie dla grzecznych
dzieci. Nawet jeśli kiedyś i gdzieś, to nie teraz i nie u mnie… A jednak. On obiecuje
i jest wierny swojej obietnicy. Na dowód tego pokazuje dziś Pawła, który właśnie
z grzechu został wyrwany, a zaraz potem zaczął czynić cuda w imię Jezusa. Bo dla
Niego wszystko jest możliwe. Żebyśmy tylko nie stawiali żadnych granic naszej
wierze… Potrząsnęlibyśmy tym światem…
Ja też w ostatnich dniach myślałem na temat charyzmatu do posługi którym mnie Pan powołuje.
OdpowiedzUsuń