wtorek, 26 stycznia 2016

potrząśnijmy tym światem...

zdj:flickr/Claudio Ungari/Lic CC
(Mk 16,15-18)
Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się Jedenastu i powiedział do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.


Mili Moi…
Dni płyną, przeżywane intensywnie… Kolęda trwa. Jest jej w tym roku znacznie więcej, niż w ubiegłym. Z jednej strony to bardzo cieszy, że rośnie liczba osób, które chcą nas przyjmować w swoich domach, ale  z drugiej, wiąże się to z ustawicznym byciem „w drodze”. Wszystkie spotkania jednak są bardzo miłe.

Napisałem dziś pierwszy list do moich parafian. To jakiś kolejny „pierwszy raz” w moim życiu. Wszystko takie nowe, takie przyjemne w odkrywaniu. Podsumowanie roku i plany na nowy, właśnie rozpoczęty, składały się na jego treść. Niby niewiele, a jednak towarzyszy temu sporo radości.

Zawiozłem dziś również księdza Marka do kolejnej stacji jego amerykańskiego urlopu. Gościłem przez kilka dni dawnego kierownika elbląskiej pielgrzymki, z którym znamy się od wielu lat i który również wpływał na moje, rodzące się niegdyś powołanie. Miał być gościem na mojej mszy instalacyjnej, ale niewykluczone, że jeszcze do nas wróci na najbliższą niedzielę, bo jest niedaleko.

A dziś rano obudziłem się z jakąś nową motywacją i postanowieniem, że czas zakończyć użalanie się nad sobą związane z pisaniem doktoratu i najwyższa pora wziąć się za pisanie. Posiedziałem więc nieco nad materiałami rozkładając je na nowo I od jutra zaczynamy… Polecam się opiece Ducha Świętego i Waszemu modlitewnemu wsparciu.

Dzieją się również inne, dobre rzeczy. Dziś zadzwonił proboszcz sąsiedniej parafii, Frank, z propozycją, żebyśmy w Wielki Piątek zorganizowali wspólnie Drogę Krzyżową ulicami miasta, a właściwie jedną, naszą ulicą, przy której mieszczą się aż trzy katolickie parafie. Mamy to przedsięwzięcie zrealizować wspólnie – w języku angielskim, polskim i hiszpańskim. Podjąłem pomysł z wielka radością. Nareszcie coś razem… Katolicy dla tego miasta.

A nad Słowem myślę dziś o wierze. Dlaczego znaki nam nie towarzyszą, skoro jesteśmy wierzący? Musi być coś z tą wiarą nie tak… Ja dziś zobaczyłem to na przykładzie mojej własnej wiary związanej z wyzwoleniem z mojego grzechu. Jak pewnie wielu z Was, borykam się z podobnymi grzechami nieustannie i… no właśnie, czy ja wierzę, że Pan Bóg może, czy raczej zechce mnie z nich wyzwolić? Niby teoretycznie wierzę, ale przecież praktycznie się to nie dokonuje. A zatem? Wierzę głęboko nie tracąc nadziei, czy raczej słabiutko, wątpiąc i zniechęcając się szybko? Ocena wypadła dość krytycznie.

Jeśli więc nie jestem w stanie uwierzyć mocno w to, że Bóg zechce mnie wyzwolić z mojego grzechu, to jak mogę uwierzyć mocno w to, że Bóg będzie uzdrawiał przez moje ręce, czy pozwoli mi ocaleć po wypiciu trucizny? To baśnie dla grzecznych dzieci. Nawet jeśli kiedyś i gdzieś, to nie teraz i nie u mnie… A jednak. On obiecuje i jest wierny swojej obietnicy. Na dowód tego pokazuje dziś Pawła, który właśnie z grzechu został wyrwany, a zaraz potem zaczął czynić cuda w imię Jezusa. Bo dla Niego wszystko jest możliwe. Żebyśmy tylko nie stawiali żadnych granic naszej wierze… Potrząsnęlibyśmy tym światem…

1 komentarz:

  1. Ja też w ostatnich dniach myślałem na temat charyzmatu do posługi którym mnie Pan powołuje.

    OdpowiedzUsuń