niedziela, 9 sierpnia 2015

zaświeć komuś...


zdj:flickr/Florin Draghici/Lic CC
13 Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. 14 Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. 15 Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. 16 Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. Mt 5, 13-16

Mili Moi...
Jakoś udało mi się przeżyć pierwszy piątek miesiąca. Od rana w drodze odwiedzając chorych i choć nie mam ich nie wiadomo jak dużo, to jednak odległości są takie, że wracam do domu lekkim popołudniem. A tu jeszcze czuwanie przedpogrzebowe i wieczorna Msza, która poprzedzona jest zawsze spowiedzią wielu osób. Tym razem i tak było lepiej, bo wielu pobożnych jest na pieszej pielgrzymce, więc Msza zaczęła się zaledwie z piętnastominutowym opóźnieniem. Ale wszystko udało się ogarnąć. Po raz kolejny wnioskuję, że nasza parafia jest miejscem, gdzie powinno pracować trzech kapłanów. Dwóch, to absolutnie minimum, ale jeden z pewnością nie dałby sobie rady na dłuższą metę.

Dziś za to pogrzeb, a wkrótce po nim niedzielna Msza po angielsku. Sporo ludzi do spowiedzi. Kolejna okazja do bycia księdzem. Tak bardzo mnie to cieszy, a zwłaszcza, kiedy pomyślę o jutrzejszym Słowie i Jezusie Chlebie, którego mogę sprowadzać na ołtarz. Ta świadomość, że kiedy rozgrzeszam, czyni to On, kiedy namaszczam, to On stoi przy łóżku chorego, kiedy jutro ochrzczę małego A, to On tak naprawdę uwolni go od grzechu. Ile mam z tego radości. Że On może się mną posługiwać. To nadaje taki głęboki sens mojemu życiu...

A o tym sensie dziś myślałem nad Słowem. Świętujemy dziś świętego Dominika, który tak bardzo się przyjaźnił ze świętym Franciszkiem, że aż na jego cześć inne czytania czytamy :) Przede wszystkim właśnie sensowność naszego istnienia stanęła mi dziś przed oczami. Wszak sól istnieje w ściśle określonym celu. Podobnie i lampa. Właśnie wówczas, kiedy spełniają swoje zadanie, celowość ich istnienia zostaje dopełniona. Lampa porzucona w kącie, czy zwietrzała sól niczemu nie służą.

Ano właśnie... Ten aspekt służebny. On też mi dziś przyszedł na myśl. Wszak chrześcijańskie życie, a zwłaszcza kapłańskie, ma ten wymiar służebny wpisany w siebie. Wokół jest świat, który częstokroć nie zna Jezusa. Skąd ma go poznać, jeśli nie dzięki posłudze znających. Chrześcijanie mają swoje zadania, a realizując je prowadzą ostatecznie innych do...

Dziękczynienia i chwalenia Boga... Bo przecież o Niego w tym wszystkim chodzi. Dlatego Jan Chrzciciel mógł powiedzieć, że przyjaciel Oblubieńca doświadcza największej radości towarzysząc Oblubieńcowi. Bo o Oblubieńca w tym wszystkim chodzi... To Jego dzień... Prowadząc innych do Jezusa, budząc ich, przyjaciel Oblubieńca doznaje największej radości. Bo już nie jest z Nim sam, ale przyjaciół przybywa... I Oblubieniec staje się znany i kochany...

Najgłębszy sens istnienia, realizowany na drodze służby, w celu oddania chwały Bogu... Krótko brzmiące zadanie... Oby życia wystarczyło na realizację...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz