poniedziałek, 24 sierpnia 2015

przebóstwieni...

zdj:flickr/Alan Creech/Lic CC
(J 6,54.60-69)
Ucząc w synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać? Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są , co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca. Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść? Odpowiedział Mu Szymon Piotr: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga.


Mili Moi...
I oto niedziela kolejna za nami... Wczoraj wieczorem bardzo miłe spotkanie z siostrami w Newarku. Wspominałem już o tym, że o 100% wzrasta mi liczba słuchaczek konsekrowanych. W minionym roku skupienia prowadziłem dla dwóch sióstr, a w najbliższym aż dla czterech. Wszystko to w porównaniu do Polski inne... Odległości większe, wspólnoty mniejsze. Ale zapał ten sam... 

A dziś... Dawno już nie odprawiałem tylko jednej Mszy w niedzielę. Sam poczułem się jak na wakacjach... Ale za to z radością stwierdziłem, że ludzi zrobiło się nieco więcej, co jest oznaką kończących się wakacji. A nas to cieszy, bo im bardziej mury naszej katedry pustoszeją, tym smutniej, a im nas więcej, tym radośniej.

A pytanie Jezusa skierowane do uczniów uzmysławia mi, że decyzja o pozostaniu, czy odejściu, jest decyzją codzienną, ponieważ relacja z Jezusem jest dynamiczna i każdego dnia oczekuje On czegoś nowego. Albo w to wchodzę, albo się poddaję i jakbym wówczas rezygnował. Chodzenie za Nim domaga się wielkiej odwagi. Na szczęście jednak nie trzeba jej szukać w sobie, bo chyba nikt z nas nie jest zdolny do zakwestionowania logicznych zasad, którym podlega nasz rozum i do uwierzenia w to, co nie mieści się w głowie. Takiej odwagi może udzielić nam tylko On. Odwagi klęknięcia przed tajemnicą. Jeśli człowiek ją odkryje, wówczas przestaje się liczyć to, co inni mają na ten temat do powiedzenia, przestają się liczyć głosy mędrców, zaczyna się liczyć tylko Jego głos i Jego Słowo.

Fundamentalizm? Nieeee.... Radykalizm ewangeliczny. Wiara w to, że Mówiący jest prawdomówny. I jeśli deklaruje, że będzie nas karmił swoim Ciałem, to nie oszukuje. I czyni to, przemieniając nas jednocześnie w siebie. Stajemy się tym, co spożywamy, jak powiadał św. Leon Wielki. Bóg chce dokonać przebóstwienia naszego życia, chce w nim być obecny w sposób szalony, intymny, najbliższy z możliwych. A my? No nie przesadzajmy Panie Jezu... Mamy takie ciekawe życie... Jest tyle spraw... Ty jesteś jedną z nich, tą niedzielną, świąteczną, rzadką, niekonieczną... Nawet jeśli opuścimy Mszę, to przecież za tydzień będzie następna... Komunia święta??? Nooo... Może nie dziś... Jakieś tam grzeszki... Spowiedź??? No bywam... Jak czuję potrzebę... Ale dziś nie czuję... Potrzeba zwykle przychodzi na święta... Tak to już z potrzebami bywa – trudno przewidzieć kiedy się pojawią...

Klepiemy więc Panie Jezu tę duchową biedę... Ale przecież jest dobrze... Obowiązki wypełniamy. Wszyscy wokół mówią, że Ty nas kochasz. Jest tylu gorszych od nas. Więc ostateczny bilans na plusie... I powinieneś być zadowolony... Tylu ludzi dziś odchodzi, przestają chodzić do kościółka. A my przecież wciąż chodzimy. Więc umówmy się, że będziemy się wzajemnie szanowali Panie Jezu. Ty uszanujesz nasze potrzeby, a my uszanujemy... no coś tam uszanujemy. Jeszcze się zastanowimy co...

My wierzący...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz