zdj:flickr/svenwerk/Lic CC
(Mt
20,20-28)
Matka synów
Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go
prosiła. On ją zapytał: Czego pragniesz? Rzekła Mu: Powiedz, żeby ci dwaj moi
synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej
stronie. Odpowiadając Jezus rzekł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić
kielich, który Ja mam pić? Odpowiedzieli Mu: Możemy. On rzekł do nich: Kielich
mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie
prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których mój Ojciec je
przygotował. Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, oburzyli się na tych
dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: Wiecie, że władcy narodów
uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto
by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by
chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór
Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać
swoje życie na okup za wielu.
Mili Moi...
Nie wiem jak się dziś nazywam, ale jestem ogromnie szczęśliwy, bo w trzy godziny udało się zrobić coś, co, sądziłem że zajmie wieczność całą. Otóż w środę na spotkaniu wspólnoty Odnowy poddałem pomysł wysprzątania piwnicy w budynku polskiej szkoły. Tony gratów zalegające w podziemiach. Wiele z nich pewnie pamiętających czasy Kennedy'ego. Ludzie we wspólnocie odpowiedzieli natychmiast i dziś spora grupa przybyła gotowa do pracy. Piękni ludzie... Dali swój czas i siły. A praca była naprawdę ciężka. Niemniej dokonaliśmy czegoś wielkiego w bardzo krótkim czasie. I wszystkim pracującym należą się wielkie podziękowania. W tym właśnie siła prawdziwej wspólnoty... Można na nią zawsze liczyć.
Po robocie chwila na przygotowanie do Mszy... A z radością stwierdziłem, że pod drzwiami oczekiwały na mnie dziś cztery paczki, które wysłałem sam do siebie z Polski. Wszystkie zawierały przedmioty przydatne w kościele, które zakupiłem podczas pobytu w Polsce. Przed Mszą więc zainstalowałem nowe świece, nowe lampki oliwne przy figurach świętych, nową "bieliznę kielichową". Takie małe rzeczy, a sprawiły mi ogromnie dużo radości. (Nie mówiąc już o imbryku na kawkę który przeprowadza się ze mną od lat, a który również znalazł się w jednej z paczek. Od jutra piję kawkę, z którą nic, co dotąd piłem w Ameryce równać się nie może).
Po Mszy natomiast wielkie święcenia aut. A że Amerykanie to naród zmotoryzowany, to cały kociołek wody święconej wychlapałem. Tym bardziej, że każdy chciał, żeby na jego samochód choć trochę kapnęło... Jutro kontynuacja po każdej Mszy... Choć tydzień temu podczas ogłoszeń zapowiedziałem święcenie pokarmów. Wprawdzie się poprawiłem, ale kto wie - może jutro i jakieś koszyczki z jajkiem i kiełbasą sie znajdą...
A po Mszy jeszcze niemal dwugodzinne spotkanie w gronie poszerzonej rady parafialnej w sprawie wrześniowego odpustu. Moc dyskusji i dzielenie obowiązków i posług. Wróciłem do domu... I jeszcze kazanie po polsku na jutro... No i właściwie dzień uznać należy za dopełniony...
No może warto wspomnieć jeszcze o jednej radosnej wiadomości. Na 99% we wrześniu będziemy w naszej parafii gościć o. Boshoborę. Tak, tego ze stadionu narodowego... Teraz będzie taki "stadion narodowy w kościele w Bridgeport". Nie jest to jego pierwsza wizyta w naszej parafii, ale tym nam milej, że sam chciał do nas przyjechać. Upomniał się o nasza parafię, bo stwierdził, że tam ludzie na niego czekają. Dostaliśmy więc wiadomość i tak to wszystko nabiera tempa. Ewangelizacja więc na potęgę...
Przyda się nam wszystkim, żeby nie przychodziły nam do głowy pomysły podobne do tego wyrażonego dziś wobec Jezusa przez matkę Jakuba i Jana... Służyć, a nie panować; dawać życie, a nie zyskiwać przewagę; poddać się całkowicie Bogu, a nie dążyć do swoich celów i ludzkiej niezależności... Oto logika chrześcijaństwa tak różna przecież od logiki tego świata.
Kiedy Jakub i Jan deklarują, że rozumieją, chyba jednak niewiele jeszcze pojmują. Ale przyjdzie dla nich czas... I wszystko stanie się jasne. A wówczas ich dzisiejsza decyzja się obroni. Tyle, że oni już nie będą skupieni na drobiazgach. A już na pewno nie na tym kto i gdzie będzie siedział...
Mili Moi...
Nie wiem jak się dziś nazywam, ale jestem ogromnie szczęśliwy, bo w trzy godziny udało się zrobić coś, co, sądziłem że zajmie wieczność całą. Otóż w środę na spotkaniu wspólnoty Odnowy poddałem pomysł wysprzątania piwnicy w budynku polskiej szkoły. Tony gratów zalegające w podziemiach. Wiele z nich pewnie pamiętających czasy Kennedy'ego. Ludzie we wspólnocie odpowiedzieli natychmiast i dziś spora grupa przybyła gotowa do pracy. Piękni ludzie... Dali swój czas i siły. A praca była naprawdę ciężka. Niemniej dokonaliśmy czegoś wielkiego w bardzo krótkim czasie. I wszystkim pracującym należą się wielkie podziękowania. W tym właśnie siła prawdziwej wspólnoty... Można na nią zawsze liczyć.
Po robocie chwila na przygotowanie do Mszy... A z radością stwierdziłem, że pod drzwiami oczekiwały na mnie dziś cztery paczki, które wysłałem sam do siebie z Polski. Wszystkie zawierały przedmioty przydatne w kościele, które zakupiłem podczas pobytu w Polsce. Przed Mszą więc zainstalowałem nowe świece, nowe lampki oliwne przy figurach świętych, nową "bieliznę kielichową". Takie małe rzeczy, a sprawiły mi ogromnie dużo radości. (Nie mówiąc już o imbryku na kawkę który przeprowadza się ze mną od lat, a który również znalazł się w jednej z paczek. Od jutra piję kawkę, z którą nic, co dotąd piłem w Ameryce równać się nie może).
Po Mszy natomiast wielkie święcenia aut. A że Amerykanie to naród zmotoryzowany, to cały kociołek wody święconej wychlapałem. Tym bardziej, że każdy chciał, żeby na jego samochód choć trochę kapnęło... Jutro kontynuacja po każdej Mszy... Choć tydzień temu podczas ogłoszeń zapowiedziałem święcenie pokarmów. Wprawdzie się poprawiłem, ale kto wie - może jutro i jakieś koszyczki z jajkiem i kiełbasą sie znajdą...
A po Mszy jeszcze niemal dwugodzinne spotkanie w gronie poszerzonej rady parafialnej w sprawie wrześniowego odpustu. Moc dyskusji i dzielenie obowiązków i posług. Wróciłem do domu... I jeszcze kazanie po polsku na jutro... No i właściwie dzień uznać należy za dopełniony...
No może warto wspomnieć jeszcze o jednej radosnej wiadomości. Na 99% we wrześniu będziemy w naszej parafii gościć o. Boshoborę. Tak, tego ze stadionu narodowego... Teraz będzie taki "stadion narodowy w kościele w Bridgeport". Nie jest to jego pierwsza wizyta w naszej parafii, ale tym nam milej, że sam chciał do nas przyjechać. Upomniał się o nasza parafię, bo stwierdził, że tam ludzie na niego czekają. Dostaliśmy więc wiadomość i tak to wszystko nabiera tempa. Ewangelizacja więc na potęgę...
Przyda się nam wszystkim, żeby nie przychodziły nam do głowy pomysły podobne do tego wyrażonego dziś wobec Jezusa przez matkę Jakuba i Jana... Służyć, a nie panować; dawać życie, a nie zyskiwać przewagę; poddać się całkowicie Bogu, a nie dążyć do swoich celów i ludzkiej niezależności... Oto logika chrześcijaństwa tak różna przecież od logiki tego świata.
Kiedy Jakub i Jan deklarują, że rozumieją, chyba jednak niewiele jeszcze pojmują. Ale przyjdzie dla nich czas... I wszystko stanie się jasne. A wówczas ich dzisiejsza decyzja się obroni. Tyle, że oni już nie będą skupieni na drobiazgach. A już na pewno nie na tym kto i gdzie będzie siedział...
Ksiedzu;) lubie Cie
OdpowiedzUsuń