niedziela, 17 maja 2015

On też się modlił...


zdj:flickr/Shubhojit Ghose/Lic CC
(J 17,20-26)
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu modlił się tymi słowami: Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.

Mili Moi...
No i pożegnałem mojego gościa. Właśnie wróciłem z lotniska. I uświadamiam sobie powoli, że najbliższe dni będą musiały być dniami wytężonej pracy. Jakby nie patrzył, wizyta Beaty była również dla mnie jakaś formą wypoczynku. Bo choć fizycznie wysiłek był niemały, to zwiedzanie NY w miłym towarzystwie jest relaksujące...

A dziś o poranku piękne doświadczenie, którego już od lat nie zażywałem. Mianowicie - spowiedź dzieci przed jutrzejszą ich pierwszą komunią. Niezwykłe, jak głęboko te brzdące to przeżywają. Przejęte i skupione, trochę przestraszone, niektóre z kartkami, żeby niczego nie zapomnieć. Ale pomyślałem sobie dzisiaj, że byłoby cudownie, gdybyśmy się od nich uczyli. Patrzyli i naśladowali ich zaangażowanie, wiarę, otwartość na Boga i radość z przyjęcia Go w białym chlebie... No i gorliwość w podejściu do spowiedzi. Oby się to w nich nie skończyło...

Ta dziecięca wiara i małych serc tęsknota mocno dziś wpisuje się w to ewangeliczne Słowo. Wszak Jezus tęskni za nami... Dużo bardziej, niż my za Nim. To Jego dzisiejsze wołanie do Ojca - tak jakby się nie mógł doczekać, tak jakby opowiadał o szczególnie Mu drogim pragnieniu. Chcę, żeby ci których mi dałeś byli ze mną tam, gdzie ja i żeby widzieli moją chwałę, którą mi dałeś... Tato, tak bardzo chciałbym im wszystko pokazać, oprowadzić ich, patrzeć jak ich twarze coraz bardziej zdumione wyrażają ten ogrom szczęścia, który tylko Ty możesz człowiekowi sprezentować... Żeby się przekonali na własne oczy, że wszystko już dla nich przygotowane, że Ty naprawdę myślałeś o każdym z nich przed założeniem świata, że tych mieszkań jest rzeczywiście wiele i dla nikogo nie zabraknie. A jeśli stoją puste, to tylko w wyniku ludzkiego wyboru. Wolnego wyboru... Niech poznają jak cierpisz z tego powodu, niech zobaczą jak usilnie starasz się zbawić każdego z nich... Niech to wszystko stanie się dla nich jasne...

I daj im jedność... Taką jak między nami... Bo w tej jedności będą w stanie cieszyć się tym wszystkim już na ziemi. Bo jeden drugiemu będzie o tym przypominał, będą się wzajemnie zachęcać i podtrzymywać w drodze do domu. I przyjdą tam razem. Uczyń ich Tato prawdziwą wspólnotą, żeby pokazali światu, że to, co w pojedynkę niemożliwe, we wspólnocie jest łatwe i osiągalne... Tato przekonaj ich, że nie powołałeś ich do samotnej pieśni, że potrzebują siebie nawzajem... I potrzebują Ciebie... Przekonaj ich...

Lubię słuchać tej Jego modlitwy... Uczę się...

PS. A na koniec zamieszczam zdjęcie, które obrazuje mały sukces, który jest dla mnie źródłem wielkiej radości... Niektórzy widzą na żywo, niektórzy wkrótce zobaczą :) Ale nie byłoby tego bez M - mojej specjalistki od żywienia... Więc oklaski tylko jej się należą :)





2 komentarze: