poniedziałek, 11 maja 2015

o sposobie widzenia świata...


zdj:flickr/Randy Lemoine/Lic CC
(J 15,9-17)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.

Mili Moi...
Dni płyną niesłychanie intensywnie. Zwiedzamy i sam stawiam stopę po raz pierwszy w niektórych miejscach. Ale fizycznie jest to jednak wyczerpujące. Człek przyzwyczajony, że spać chodzi z kurami, żeby wraz z nimi również wstać, a tu wszystko się teraz zaburzyło...

Wczoraj zakończenie roku w polskiej szkole. No jest to dość radosne wydarzenie i dla dzieci i dla wszystkich nauczycieli. Odzyskujemy soboty :) Przynajmniej do września. Po Mszy Świętej w samochód i szybciutko do New Britain oddać głos w wyborach prezydenckich. Z moim osobistym wyborem nie miałem najmniejszych trudności, choć to, co działo się zwłaszcza w internecie w kontekście tej kampanii po raz kolejny mnie przekonuje, że do politycznego szamba nie chcę się zbliżać bardziej, niż to konieczne.

Po głosowaniu zaś kierunek Nowy Jork. Wczoraj było nas więcej, co zwiększa radość zwiedzania. Biblioteka, Muzeum Guggenheima, kolejna odsłona Central Parku. Wczoraj trafiliśmy na koncert uwielbieniowy prowadzony przez jeden z protestanckich Kościołów. Wszystko niesłychanie profesjonalne, ludzi dużo, modlitwa wypełniająca parkowe przestrzenie. Miło było im towarzyszyć. Potem znakomita kolacja w dobrym gronie i powrót do domu, a ja tak zmęczony, że przekazałem kierownicę pewniejszym dłoniom (co niesłychanie rzadko mi się zdarza).

Dlatego dziś odrobina odpoczynku, żeby od jutra z nowymi siłami nawiedzać kolejne miejsca. A zostało ich jeszcze bardzo, bardzo wiele.

Myślę sobie dziś o zachowywaniu przykazań. Jak bardzo spłyciliśmy rozumienie tych słów. Uznaliśmy, że literalne ich pojmowanie załatwia temat i staje się najgłębszym i najprawdziwszym wyrazem naszej miłości do Boga. Podczas, gdy to zaledwie początek, maleńki wycinek tego, o co zdaje sie Jezusowi chodzić...

Zachowywać przykazania to przyjąć Jego sposób patrzenia na ten świat, widzieć Jego oczami i rozumieć człowieka i jego rolę na tej ziemi tak, jak On ją rozumie. To cały światopogląd, cały sposób funkcjonowania, działania, myślenia. To niesłychany żar przemieniający, trawiący na swej drodze wszystko, co nie Boże. To nowy sposób bycia, o którym Jezus mówi w innym miejscu Nikodemowi.

Żyć przykazaniami to narazić się światu, to stracić "przyjaciół", to wybrać Boga, to Jemu całkowicie poddać swój sposób wartościowania rzeczywistości, to traktować innych jak braci, nie jak nieprzyjaciół. I to napawa obawą. I to nie pozwala zakosztować radości, którą On nam dziś obiecuje... Takiej radości, która wynika z obcowania z Bogiem. Takiej radości, której wam wszystkim najszczerzej z całego serca życzę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz