niedziela, 29 marca 2015

Życie wciąż trwa...



45 Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. 46 Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. 47 Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: "Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? 48 Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród". 49 Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: "Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, 50 że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród". 51 Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, 52 a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. 53 Tego więc dnia postanowili Go zabić. 54 Odtąd Jezus już nie występował wśród Żydów publicznie, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami. 55 A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. 56 Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: "Cóż wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?" 57 Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać. J 11 45-57

Mili Moi...
Piękny, śnieżny dzień powoli zbliża się do kresu. Padam na pyszczek, jak zresztą w niemal każdą sobotę. Powtórzę to po raz milion pierwszy - nie cierpię weekendów, kocham poniedziałki. A dziś poza polską szkołą, w której dawno nie byłem (a bo to rekolekcje, a bo to odwołana przez śnieg), wybrałem się na poszukiwania kartek świątecznych. A po powrocie nawet z chęcią bym je zaczął zapełniać treścią, ale dziś nie bardzo się dało... Bo wieczorem kolejny dzień skupienia i trzeba było się nieco przygotować. Dziś mówiliśmy o Słowie i Jego działaniu w nas - lectio divina do przypowieści o siewcy. Frekwencja nie była powalająca, ale wierzę, że byli ci, których chciał mieć tam Jezus i mam szczerą nadzieję, że przeżyli z Nim to, co On sam dla nich zaplanował. A ja cieszę się, że mogłem być narzędziem - choć przez chwilę.

A przed chwilą dotarł do nas ksiądz Jan, nasz zaprzyjaźniony senior, który jutro będzie nam pomagał w spowiedzi i złapał się za głowę wołając - chłopie, trzy godziny adoracji? I księża z ludźmi w kościele? Przecież tego tu nikt nie robi... Jak się wieść rozejdzie, to będziecie mieli pełen kościół, bo ludzie tego szukają... Oby prorocze były jego słowa. Oby nasz kościół się zapełniał. A my... przecież właśnie od tego jesteśmy...

Tak sobie myślę, że za czasów Jezusa życie ludzkie nie miało wielkiej wartości. Ludzie z pewnością nie żyli zbyt długo, a liczne choroby i najazdy wrogów pewnie również nie czyniły tego życia dłuższym. Znacznie częściej też wydawano wyroki śmierci. Ale postawa prominentnych Żydów jest mocno naiwna. Wydaje im się, że ten drastyczny sposób zamknięcia ust Jezusowi okaże się skuteczny... Jakiś czas później, jeden z nich, Gamaliel, okaże się nieco mądrzejszy, i kiedy będzie się odbywał sąd nad Apostołami, powie do swoich braci z Wysokiej Rady - baczcie, abyście nie walczyli z samym Bogiem... Ale to jeszcze nie teraz. Na razie głos ma Kajfasz, który nie wykraczając poza próg doczesności, jest przekonany, że wystarczy zamknąć jedne usta i wróci względny spokój...

Ale świat już zapłonął... Zbyt wiele uszu i serc zostało otwartych. Tego pożaru nie da się już zatrzymać. On zapłonął i trwa do dziś... I choć wielu kolejnych władców wciąż z uporem maniaka mordowało chrześcijan, łudząc się, że położą tamę tej życiodajnej fali, to na krwi pomordowanych wyrastały nowe pokolenia. I dziś nie będzie inaczej... Czy z rąk islamistów, czy z rąk odzianych w garnitury władców tego świata, którzy przecież tylko podpisują dokumenty, chrześcijanie nieustannie giną. Ale to ofiara, której sens zobaczą kolejne pokolenia...

Kiedy dziś czytam, że w samej Francji, w najbliższą sobotę, podczas Wigilii Paschalnej chrzest przyjmie pięć tysięcy ludzi, to myślę sobie, że ta życiodajna łaska wciąż wypływa z serca Tego, któremu tak brutalnie odebrano życie, a któremu na imię Jezus. I wierzę głęboko, że tym pięciu tysiącom nikt nie zamknie ust...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz