niedziela, 8 marca 2015

miłość Ojca...


zdj:flickr/DVIDSHUB/Lic CC
(Łk 15,1-3.11-32)
W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedzał ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.

Mili Moi...
Nie powiem, że czuję się jakoś szczególnie lepiej, ale mam nadzieję, że to się jednak zmieni. Niemniej dziś, jak to w każdą sobotę trochę zajęć. Najpierw polska szkoła i katecheza dla dzieciaków, a potem... Bardzo miłe duchowe spotkanie z młodą duszą i poważne rozmowy o życiu... Prawie trzy godziny minęły niezauważenie. A co najważniejsze zakończyło się to wszystko Bożym przebaczeniem i wskrzeszeniem do życia, a to największa radość.

To trochę jak w przypowieści o Miłosiernym Ojcu... Tak naprawdę pomyślałem dziś, że sytuacja syna marnotrawnego jest znacznie lepsza od sytuacji jego brata. Dlaczego? Ponieważ obaj tak naprawdę potrzebują wskrzeszenia. Przy czym o wskrzeszeniu tego pierwszego słyszymy, podczas gdy powrót do życia drugiego jest owiany tajemnicą. To otwarte zakończenie pozwala każdemu z nas dopisać własny epilog. Wszak i jednego i drugiego syna nosimy w sobie...

Myślę sobie, że tego starszego niewolnika jest w nas więcej. On tak naprawdę zazdrości młodszemu bratu, że ten zdecydował się na coś, na co starszemu zawsze brakowało odwagi. Młodszy posmakował tego, do czego starszy wzdychał. Kiedy więc wrócił, nie dość, że poużywał życia, to jeszcze nie poniósł żadnych konsekwencji ze strony ojca. Tego już było starszemu za dużo. Cała jego niewolnicza miłość wyszła na wierzch. Pojawiły się zarzuty o nierówne traktowanie, o faworyzowanie, o niedostateczną ojcowska miłość. Cała ta klasyczna gama odcieni goryczy, którą tylko zgorzkniałe ludzkie serce jest w stanie wytworzyć... Ojciec próbuje tłumaczyć, wyjaśnić, zdemaskować fałsz tych twierdzeń, ale z marnym skutkiem. Starszy syn na naszych oczach nie doświadcza przemiany. Może później, może po przemyśleniu, może... wrócił do życia. Do tego prawdziwego. W miłości ojca. Do tego, życia, za którym wcześniej zatęsknił jego brat. Obaj potrzebowali wskrzeszenia. W obu musiały obumrzeć fałszywe wyobrażenia o życiu...

Dziś w naszej parafii umarły trzy osoby. Wróciły do domu Ojca. Doświadczają już życia prawdziwego. Dwie córki Ojca i jeden syn... Czy odchodząc stawali przed Nim stęsknieni, czy nieśli w sobie bezsilną samotność? Czy zdążyli przed śmiercią spotkać miłość Ojca, czy dopiero tam jej doświadczają? I jak bardzo są nią zaskoczeni? To pytania bez odpowiedzi. Ale może warto nad nimi pomyśleć. Wszak co ich spotkało, to nas nie minie, bo oni w domu Ojca, a my jeszcze w gościnie...

Ojcze, zgrzeszyłem wobec Boga i względem ciebie...
Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz