poniedziałek, 9 marca 2015

klatka...


zdj:flickr/Lucio®/Lic CC
(J 2,13-25)
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje.

Mili Moi...
Wczoraj pchnęliśmy zegarki o godzinę do przodu... Nie zaburzyło to nadmiernie naszej niedzielnej pracy, bo większość parafian o tym zabiegu pamiętała (tylko nieliczni nie wstrzelili się w godziny Mszy), ale za to mój dzień rozpoczął się dziś naprawdę baaaardzo wcześnie. No i czuję wyraźnie, że za chwile pewnie się skończy :) Choć popołudnie (po powrocie z sympatycznego obiadu, na który zostaliśmy zaproszeni) przeznaczyłem na lekturę i odpoczynek. Ale w kość daje mi moja tajemnicza choroba, której objawy nie ustępują mimo zażywania antybiotyku. No, ale dajmy mu jeszcze szansę...

Pytam Jezusa co mi jest... Wszak On, jak mówi dzisiejsza Ewangelia, sam wiedział, co w człowieku się kryje. Więc może zechce się ze mną tą wiedzą podzielić :) Ale mówiąc zupełnie poważnie, świadomość, że Pan (i tylko On) zna nasze serca, cała gamę naszych emocji, historię naszego życia, powody, dla których reagujemy tak, a nie inaczej, nasze słabe punkty, nasze pytania i niepewności - innymi słowy - wie o wszystkim, co w nas, stanowczo mnie uspokaja... Czasem bowiem czuję się niczym klatka, w której zamknięte jest tak wiele tajemnic. Jezus zna je wszystkie. I to wystarczy. Co więcej - nic, co we mnie, nie przeraża Go. Niczym się nie brzydzi. Nic nie stanowi dla Niego kłopotu. A cała ta moc ukryta w jednym słowie - BÓG...

Jemu zawierzam siebie i swoje sprawy. Jemu zawierzam moich przyjaciół i ich sprawy. Jemu zawierzam moich wrogów i ich sprawy...

No i zapraszam do posłuchania homilijnego komentarza do dzisiejszego Słowa...



1 komentarz: