niedziela, 22 lutego 2015

wszystko, albo nic...


zdj:flickr/ReneYoshi/Lic CC
(Mt 5,43-48)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

Mili Moi...
No właśnie wróciłem z Clifton. Odwiozłem ekwadorskiego misjonarza do następnej parafii, gdzie wygłosi rekolekcje. I długo wracałem. A wszystko za sprawą białego szaleństwa... Znów sypnęło. Oczywiście żadnego pługa, czy piaskarki na drodze. Wszak sypie nadal. Jutro zanosi się na niezły "szufling". A że po północy ma padać marznący deszcz, to o frekwencję na Mszy porannej raczej można się niepokoić. Swoją drogą można utyskiwać na prędkość na drodze, bo ta w istocie nie była imponująca, ale na całym odcinku, przy trudnych warunkach, nie spotkałem ani jednego auta w rowie, nie było też ani jednej kolizji. I to w sumie cieszy...

A poza tym? No niewiele poza tym... Polska szkoła o poranku, wcześniej jeszcze Eucharystia. Dobrze, że kazanie na jutro powstało wczoraj, bo dziś wieczór nie mam sił na zbyt wiele, a już na pewno nie na pracę intelektualną...

Słowo mnie dziś konfrontuje z decyzją. Lewi ją podejmuje. Natychmiast i w sposób niezwykle zdecydowany. Warto zauważyć, że to nie jest "przyjaciel" Jezusa, nie znają się od lat, nie ma jakiejś relacji, do której Jezus mógłby się odwołać i powiedzieć - przyjacielu, już czas... Nawet jeśli Lewi o Nim słyszał, to jeszcze chyba za mało, żeby spontanicznie podporządkować Mu swoje życie. Wszystko. A on to właśnie czyni. Zmiana jest bardzo radykalna. Dokonuj się coś, czego Jezus oczekuje od swoich uczniów...

Co to takiego? Ano wybór między "wszystko" i "nic". To jest alternatywa Jezusa. Nie ma półśrodków. Nie ma miejsca na "ale". Mówi o tym sam wyraźnie w innym miejscu wobec kandydatów, którzy się do Niego zgłaszają. Pozwól mi pójść za tobą, ale musze się pożegnać z moimi w domu... musze pochować ojca... A Jezus się na to nie zgadza... Jakiż nieczuły, niewrażliwy...

I nadal taki jest. Dziś przychodzą do Niego chrześcijanie i mówią - będziemy w Ciebie wierzyć, ale... musisz zrozumieć... czasy się zmieniły... jesteśmy słabsi... to trochę niemodne... przecież my wiemy lepiej... a może trochę przesadzasz... ... ... ... ... A On? Nic... Nie prosi, nie zatrzymuje, nie tłumaczy... Ty wybierasz. Ty decydujesz. Zawsze tak było. Kiedy opowiadał ludziom o swoim ciele jako pokarmie, a krwi jako napoju, pola przed Nim pustoszały... Nie zatrzymywał.

Ale do tych, którzy zostawali mówił - moje Królestwo jest podobne do skarbu w roli. Kto go znalazł, ukrywa go ponownie, sprzedaje wszystko i nabywa tę rolę. Ona jest tego warta. Skarb jest tego wart. Znasz wartość Boga? Na co się decydujesz? Bo najgorzej utknąć w połowie drogi. To jakby nie zdecydować nic... Jeśli czujesz, że nie stać cię na wszystko, to nie jest problem. Nie chodzi o twoje siły. Siłę ma On. Chodzi o twoje pragnienie...

Znasz wartość Boga? Znalazłeś skarb? Decydujesz się na wszystko? I naprawdę chcesz stanąć przed Nim i machać Mu przed nosem cukierkiem, którego sobie odmówisz w Wielkim Poście? Naprawdę? Kiedy naszym braciom w Libii odcinają głowy? Kiedy ich krew zlewają do wiader? Naprawdę chcesz sobie w Wielkim Poście odmówić cukierków? I mówisz, że to dla ciebie mega wyrzeczenie? O Boże...

1 komentarz:

  1. Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.... trudna ta mowa, ale.. starajmy się, walczmy sami z sobą... bo warto..
    Czy ja potrafiłbym oddać życie? nie wiem, pisząc to na wygodnym fotelu myślę, że tak. Ale jak by było naprawdę? nie wiem

    OdpowiedzUsuń