poniedziałek, 9 lutego 2015

buty Boga...


zdj:flickr/ginnerobot/Lic CC
(Mk 1,29-39)
Jezus po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

Mili Moi...
Niedziela jak zawsze pracowita. Choć dziś może nieco w inny sposób. Bo dzisiejsza praca polegała chyba bardziej na byciu gospodarzem. Sporo gości nas dziś nawiedziło. Okazja? 75 rocznica pierwszej zsyłki na Syberię. Całe grono kombatantów i Sybiraków zgromadziło się dziś w kościele. Msza Święta była wyjątkowo uroczysta. A okolicznościowe kazanie skierował do nas o. Łucjan Królikowski, na co dzień mieszkający w Chicopee, nasz współbrat, który ma 96 lat i zapisał niezwykle piękną kartę historii. Przytransportował 150 syberyjskich sierot do Kanady i zadbał o ich wychowanie i utrzymanie. Niezwykła postać, świecąca jasnym światłem Bożej miłości...

Po Mszy był program słowno - muzyczny wystawiony przez nasze dzieciaki. Nie mogło rzecz jasna zabraknąć takich sercołamaczy jak "Żeby Polska była Polską", czy "Polskie kwiaty". Pięknie było. Wzniośle i patriotycznie, a jednocześnie swojsko i rodzinnie. A potem jeszcze film obrazujący dramat przesiedlenia. Każdemu pewnie łezka w oku się zakręciła. Coś dla nas współczesnych zupełnie niewyobrażalnego... Taki to refleksyjny dzień...

A Słowo?
To, że wokół nas nie brakuje cierpienia jest sprawą dość oczywistą i nikogo nie trzeba przekonywać. Ale co do sposobu podejścia do tych życiowych trudności - tu już zdania są podzielone. I ilu ludzi - tyle sposobów widzenia sprawy.
Inaczej na tę kwestię patrzą naukowcy, inaczej politycy, inaczej filantropii, inaczej literaci. Ile by jednak nie podejmował prób zaradzenia ludzkiej biedzie, to wszystkie one dotkną tylko jakiejś maleńkiej cząstki, kropli w oceanie potrzeb. I ostatecznie wszyscy mamy poczucie bezradności.

Jest ono tym bardziej dotkliwe, im bardziej to cierpienie dotyka nas samych, naszych bliskich. Dopóki my możemy pomóc innym, to być może niejeden pomysł nam w głowie świta, ale kiedy my sami potrzebujemy pomocy... Wówczas często pojawia się bunt - to wszystko jest nie tak.
Pretensje mają różnych adresatów - ślepy los, pech, geny, ale czasem wprost - Bóg, który na to wszystko pozwala, który to dopuszcza. I czasem długa droga od tego buntu do chwili, kiedy człek staje skruszony przed Bogiem, bo nagle zdaje sobie sprawę, że nikt poza Nim nie panuje nad tym chaosem świata i nikt tak naprawdę nie ma siły uporać się z bałaganem naszego życia.

Czy trzeba tracić czas? Czy to stanięcie przed Nim nie mogłoby się dokonać szybciej? Wydaj się, że dzisiejsze Słowo udziela nam kilku rad.
Po pierwsze świadomość naszej kruchej kondycji powinna nam towarzyszyć na co dzień, o czym pisze dziś Hiob. Ulotność, słabość, bieda - to nie ma nas wbijać w ziemię, ale trzeźwić i uświadamiać nam, że nie jesteśmy zupełnie niezależni.
Właściwie jest odwrotnie - jesteśmy absolutnie zależni od siły, która przekracza wszystko, co znamy. Na zwyczajny wschód słońca nie mamy wpływu, na ilość wody na ziemi - okazuje się, że to wszystko jest zupełnie niezależne od ludzkiego widzimisię.

Dlaczego więc przeżywamy nasze życie jak byśmy wszystko mieli pod kontrolą, a naszą codzienność tak, jakbyśmy mieli żyć wiecznie - tu na ziemi? To bojowanie, o którym mówi Hiob budzi nas z miłego, ale zupełnie naiwnego snu - że tak wiele ode mnie zależy.
Nie... Jedno mocniejsze uderzenie w głowę i tracę wszystkie niezbędne do życia dane. Prawda o naszej kondycji winna nas uczyć mocno zapomnianej cnoty, której na imię pokora. Im jej mniej, tym boleśniejsze spotkanie z cierpieniem w naszym życiu.

Po wtóre, Paweł próbuje nas ustrzec przed drugą pułapką. Poza pychą bowiem jest jeszcze coś, co grozi ludziom wierzącym - postawa roszczeniowa wobec Boga. Czyż nie jest tak, że skoro ja się modlę, do kościółka chodzę, jakoś najoględniej te przykazania zachowuję (bo powiedzmy, że są gorsi ode mnie), to ten Pan Bóg powinien mnie chyba jakoś szczególnie traktować.
Moim skromnym zdaniem powinny mnie omijać choroby, przeciwności, kłopoty. Nie powinienem spotykać złych ludzi i w ogóle cierpieć. Przecież coś mi się chyba za wierną służbę należy. Tymczasem Paweł pisze - jestem głosicielem Ewangelii nie dla nagrody. Bycie chrześcijaninem jest dla mnie już największą łaską. Innej nie potrzebuję. Tu nie ma miejsca na coś za coś...

I wreszcie ewangeliczny obraz. Kiedy już troszkę otrząśniemy się z pychy i z przekonania, że z Bogiem da się pohandlować, wówczas może łatwiej będzie nam pojąć, że On chce być obecny w naszej codzienności takiej jaka ona jest - dziś, tu i teraz.
Nie tylko wówczas, kiedy pojawia się problem, którego sami nie potrafimy rozwiązać, nie tylko na zasadzie superstrażaka, który gasi nasze życiowe pożary, czy megalekarza, który potrafi uzdrowić nas ze wszystkiego.
On chce wejść do naszego domu i być naszym Bogiem także wówczas, kiedy nam się dobrze powodzi. Jeśli będziemy znali drogę do Boga w powodzeniu, bardzo łatwo ją również znajdziemy w kłopotach. Jeśli w dobrobycie pokładamy nadzieję w sobie i żywimy przekonanie, że sobie zawdzięczamy wszystko, to i w trudnościach minie wiele czasu i naszarpiemy się zanim odnajdziemy prawdzie źródło życia.

Ale nawet jeśli już je znajdziemy, to najczęściej ma to charakter jednorazowy. Liczymy na uzdrowienie, wcale niekoniecznie planując zmianę naszego życia. I to jest chyba podstawowy motyw, dla którego Jezus dziś na powszechne poszukiwania odpowiada oddaleniem się.
Trochę jakby mówił - wy wcale nie chcecie, żebym ja wszedł w wasze życie, wcale nie chcecie żyć moją nauką, wcale nie zamierzacie zmieniać czegokolwiek w swojej codzienności. Macie po prostu problem, a na horyzoncie pojawił się właśnie ktoś, kto może go rozwiązać. Rozwiąż nam więc nasze problemy i zostaw nas w spokoju...
A Bogu zależy. I choć rzeczywiście niejeden problem im rozwiązuje, to mówi - idźmy gdzie indziej, może tam, gdzie będą mnie słuchali i zwracali uwagę na to, co mam im do powiedzenia...

Może więc już czas, żebyśmy zaczęli Boga traktować jako Boga - po pierwsze wychodząc z Jego butów i nie udając bogów sami dla siebie, po wtóre nie próbując Mu wystawiać rachunków za naszą pobożność, a po trzecie - próbując wreszcie wsłuchać się w to, co ma nam do powiedzenia i starać się w jakiejkolwiek mierze wcielać to w swoje życie...
Tym bardziej, że On nam się dziś objawia w ewangelicznej prawdzie - nie jako tyran, despota, który chce mieć poddanych, którzy do niego należą i nie musi się z nimi liczyć, ale jako Bóg Miłosierny, który leczy złamanych na duchu, który przychodzi do wszystkich z jednakową miłością, który nie ma upodobania w śmierci grzesznika, ale w jego nawróceniu...

Tu naprawdę wszystko zależy od nas i od naszej decyzji, dlatego trochę jak Jozue chcę dziś do was zawołać - Bójcie się więc Pana i służcie Mu w szczerości i prawdzie! Usuńcie bóstwa, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki i w Egipcie, a służcie Panu! 15 Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu".(...) 21 Lecz lud odrzekł Jozuemu: "Nie! My chcemy służyć Panu!" 22 Jozue odpowiedział ludowi: "Wy jesteście świadkami przeciw samym sobie, że wybraliście Pana, aby Mu służyć". I odpowiedzieli: "Jesteśmy świadkami". 23 "Usuńcie więc bogów obcych spośród was i zwróćcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraela". 24 I odrzekł lud Jozuemu: "Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać". Joz 24, 14-15. 21-24



1 komentarz:

  1. Piękne słowa Ojcze,to łaska, że jestem chrześcijaninem i choć trosk w moim życiu nie brakuje, to zawsze wiem i czuję, że Bóg kocha mnie.

    OdpowiedzUsuń