piątek, 30 stycznia 2015

świeć...


zdj:flickr/alant79/Lic CC
(Mk 4,21-25)
Jezus mówił ludowi: Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku? Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. I mówił im: Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma.

Mili Moi...
Dziś miałem takie postanowienie, żeby napisać homilię na niedzielę. A że po angielsku, to zajmuje to zwykle znacznie więcej czasu, niż po polsku. Ale skończyłem ją dopiero przed chwila i boję się przeczytać, bo dzień był poszarpany przez różne wydarzenia, które nie pozwoliły mi popracować jednym ciągiem.

Tak więc kolęda (tak, u nas ciągle trwa), a potem dobra spowiedź. Zdaje się, że znalazłem stałego spowiednika, z czego jestem niezmiernie rad, bo daje to jakąś realną perspektywę pracy nad sobą. A wieczorem niesłychanie nudne spotkanie z biskupem na temat katolickiej edukacji w diecezji Bridgeport w kościele św. Rafała, który niestety jest już zamknięty (to znaczy nie służy wiernym). Oczywiście spotkanie było nudne z mojej perspektywy, bo pewnie nie z perspektywy wielu rodziców, którzy wzięli w nim udział. Podczas spotkania stwierdziliśmy z proboszczem, że należymy do bardzo nielicznej grupki białych obecnych w  kościele. To taki obrazek. Kiedy biskup przemawiał, jeden z księży dokonywał tłumaczenia na język hiszpański. I taka to edukacja. Najczęstszym słowem, które padało w odniesieniu do naszych szkół katolickich było słowo - excelent (doskonałe), a największe oklaski zebrał biskup mówiąc, że ktoś na te znakomite szkoły złożył donację w wysokości 100 tysięcy dolarów. Tak, czy owak, po raz kolejny jestem zachwycony zdolnościami oratorskimi naszego pasterza. Pan mu ich nie poskąpił...

A mój przyjaciel Maciej napisał dziś na swoim blogu, że światło niegdyś domagało się troski, a ten, który ją sprawował, musiał być człowiekiem odpowiedzialnym. Stało się to dla mnie punktem wyjścia do refleksji nad tym, że dziś w istocie niespecjalnie zastanawiamy się nad wartością światła, bo to przecież takie naturalne, że włączam i jest... Jedyne co może mnie od czasu do czasu interesować, to wymiana żarówki. Ale i one świecą coraz dłużej. Nie trzeba więc nad światłem specjalnie się skupiać. Nie trzeba o nie dbać. Stąd może i to zapomnienie o jego wartości.

Gdybyśmy musieli podkręcać knot, dbać o ilość oliwy w lampie, podtrzymywać ogień, być może łatwiej by nam było zrozumieć wartość blasku tego światła dla wszystkich przebywających w pokoju. Zdaje się, że to właśnie te trudności z uzyskaniem światła, więcej nas uczą o jego wartości, niż samo doświadczenie ciemności. Skoro dziś można je rozproszyć jednym naciśnięciem włącznika. Czy trzeba wrócić do świec, albo lamp naftowych? Może niekoniecznie. Ale trzeba się nauczyć czym jest światło. I nie chodzi wcale o jego fizyczną definicję, ile raczej o jego wartość dla naszego życia. Tylko wówczas będziemy zdolni nieść to światło światu, który wciąż przebywa w ciemności. Tylko wówczas... Kiedy sami będziemy znali jego wartość...

 Filozofowie mówią, że byt docenia się w kontekście braku... Oby nigdy nie zabrakło wam światła... ŚWIATŁA...

1 komentarz:

  1. To, że w naszych czasach tak łatwy jest dostęp do światła jest wspaniałe. ;0 Ale.. obyśmy nie tracili czujności, bo równie łatwo jest je stracić, musimy być czujni..

    OdpowiedzUsuń