sobota, 24 stycznia 2015

opad prognozowany...


zdj:flickr/hyperion327/Lic CC
(Mk 3,13-19)
Jezus wyszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki, i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy synowie gromu; dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał.

Mili Moi...
Dni formacyjne dla sióstr przeszły do historii. Przynajmniej te w Chicago. Siostry chyba zadowolone, ja zadowolony, więc możemy przystąpić do dalszych prac i zobaczymy kto jeszcze będzie zadowolony... Może to jeszcze nie koniec :)

Dziś na lotnisku poszło już łatwiej i przynajmniej niczego mi nie zabrali. A w samolocie... Znowu jakieś błogosławieństwo - podobnie jak w tamta stronę, tak i dziś nie miałem nikogo obok. Komfort lotu nieco większy. Za sterami wesoły fachowiec. Ogłosił nam, że dawno już nie przeżyliśmy tak pięknego lotu, jaki on nam zafunduje, a może nawet nigdy dotąd... No i że będzie trochę trzęsło nad Nowym Jorkiem. Pojechaliśmy na pas startowy i ten lot życia rozpoczął się od tego, że zawróciliśmy, bo za głośno gdzieś coś działało i spodziewano sie awarii, którą jednak lepiej usunąć na ziemi, niż w powietrzu. Ale okazało się, że awarii nie stwierdzono, więc przy drugim podejściu udało się wystartować. Ciekaw byłem, czy uda się wylądować. Ale pan kapitan, synoptyk z zamiłowania (z sześć razy informował nas o pogodzie) posadził nas profesjonalnie. Przy okazji ukłon w stronę linii United, bo po raz pierwszy nie oglądałem nudnego pokazu instrukcji bezpieczeństwa, ale interesujący film, na którym można było się i uśmiechnąć...

No, ale podsumowując - wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej... Dojechałem bez korków. Pogoda słoneczna... Choć apokaliptyczne zapowiedzi końca świata wobec prognoz pogody na jutro, to baśnie dla grzecznych dzieci. No w tej dziedzinie jak nie zobaczę, to chyba nie uwierzę... Niemniej nauczyłem sie już obliczać przypuszczalną liczbę osób na Mszy na podstawie prognoz pogody. Jutro rano odprawiam sam - jestem o tym przekonany :)

A Słowo dziś... Tak wiele razy słyszane... A znów na czymś nowym Pan mnie skupił... Pomyślałem sobie, że co człowiek, to historia... Każdy z nich, każdy z Apostołów ma swoją - historię życia i historię z Jezusem. Wprawdzie tworzą wspólnotę, ale przecież każdy z nich powołany jest indywidualnie, inaczej. Do osobistej więzi, relacji. Nic powtarzalnego, nic rutynowego, nic banalnego. Głębia. Bliskość.

To jedyna szansa na zrozumienie swojej tożsamości. Sporo o niej mówiłem ostatnimi dniami. I czuję wyraźnie, że bez Jezusa coś nam umyka z naszego własnego człowieczeństwa. Ono staje się rozchwiane, niepełne, banalne, pozbawione fundamentu. Człowiek - to brzmi dumnie - ale tylko wówczas, gdy ma swoje oparcie w Jezusie. Bez Niego... Aż strach pomyśleć...

Ale nawet z Nim można nie zrozumieć. Przypomina nam o tym jedno imię. Judasz. Jedno na dwanaście. Może to nie taka najgorsza proporcja, ale podejrzewam, że ten jeden, który nie zrozumiał, napełnił serce Jezusa głębokim smutkiem. Każdy, kto nie rozumie - zasmuca. Aby byli z Nim - największe pragnienie Jezusa. Wobec każdego z nas...

1 komentarz:

  1. Czy ja juz Ojcu pislam, ze ten blog to jest dla mnie wyzwanie... ja "stary czytelnik blogow" zawsze umiem cos po przeczytaniu postu dodac, a u Ojca nic... zawsze tak od poczatku do konca i nawet trudno napisac, ze sie z czyms nie zgadzam... oh.. kolejne wyzwanie....
    dobrej nocy i spijmy spokojnie czekajac na ten bialy koniec swiata..... w razie czego to sobie chyba podplomyk i mleko przy lozku przygotuje.. chyba ze Wojtek mnie obudzi, ze mu ten sernik obiecalam i do Bpt przyjade....

    OdpowiedzUsuń