środa, 3 grudnia 2014

pochylając głowę...


zdj:flickr/rrrosemaryyy/Lic CC
(Łk 10,21-24)
W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli.

Mili Moi...
Wtorek mija... Oczywiście zdania dziś nie przeczytałem... Przed południem kolejna spowiedź furtkowa, więc trzy godziny solidnej posługi. W międzyczasie, w myśl wczorajszych przewidywań, Dom Pogrzebowy zadzwonił uzgodnić szczegóły pogrzebu. A zatem moja prośba sprzed kilku dni do naszych parafian, żeby wstrzymali się z pogrzebami do powrotu proboszcza została przez nich wysłuchana i zrealizowana.

Po tych wydarzeniach mogłem już spokojnie zacząć czekać na proboszcza, który dotarł biedulek zaziębiony i to jeszcze z przygodami (zamiast w New Yorku, wylądował w Newarku). Ale już jest. Dawno nic nie sprawiło mi takiej radości, jak jego widok :)

A nad Słowem dziś pomyślałem, że Bóg mnie w niesłychany sposób obdarował i jestem bardzo bogaty. Bogatszy od Izraelitów z czasów Jezusa o dwa tysiące lat doświadczenia wiary Kościoła, o tylu świadków, o tyle objawień prywatnych, które do Bożego Objawienia niczego nie dodają, ale przecież ukazują jakąś jego cząstkę w nowy, świeży sposób. I tak bogaty, tak świadomy, nadal nie umiem uczynić Jezusa jedynym celem mojego życia. O co w tym wszystkim chodzi?

Może o poczucie niezależności. Bo ono przecież takie ważne. Każdy chce sam o sobie decydować i być wolnym od wpływów. Może o tę wolność właśnie, która przecież tak często dziś kojarzona jest z samowolą. Może o bycie prostaczkiem, które przecież tak często wiąże się z proszeniem innych o pomoc, z poczuciem niesamowystarczalności. Może o otwarte oczy, które wolą widzieć marność tego świata, zamiast szukać ich Stwórcy. Może o potrzeby, które domagają się tak natrętnie zaspokojenia, a nigdy zaspokojone nie będą. Czemu Jezus wciąż przegrywa z banałem?

A kiedy słyszę, że przyjdzie tak wielu, którzy zasiądą do stołu, to rodzi to we mnie gorliwość, żebym i ja przy tym stole się znalazł. Tylko czy wystarczy tam krzeseł? No i czy przejdę badanie "prostaczkometrem"? Jeden z podstawowych testów polega na niskim skłonieniu głowy; naprawdę niskim skłonieniu głowy przed Panem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz