wtorek, 16 grudnia 2014

kiedy nie warto...


zdj:flickr/Ian Livesey/Lic CC
(Mt 21,23-27)
Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę? Jezus im odpowiedział: Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi? Oni zastanawiali się między sobą: Jeśli powiemy: z nieba, to nam zarzuci: Dlaczego więc nie uwierzyliście mu? A jeśli powiemy: od ludzi - boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka. Odpowiedzieli więc Jezusowi: Nie wiemy. On również im odpowiedział: Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię.

Mili Moi...
No dziś chyba jakiś przełom chorobowy nastąpił, bo choć przed południem czułem się fatalnie, to z każdą godziną było już lepiej i teraz jest całkiem nieźle. Mam nadzieje, że tak już pozostanie. Choroba, choć to nic nadzwyczajnego, trochę paraliżuje moje działania. Ani czytać, ani w inny sposób pracować, ani spacerować. Więc nic dziś nie pchnąłem od przodu.

Ale dzień nie był tak całkiem bezowocny. Przybyła dziś M. ze swoimi problemami. Rzecz jasna nie będę pisał o nich, choć gdybym najbardziej eufemistycznie spróbował je określić, to raczej z grupy tych wobec których się wspólnie milczy, niż radzi... Polecam ją waszej opiece modlitewnej. Sam modliłem się nad nią wstawienniczo i ufam, że Jezus wesprze ją swoimi pomysłami i rozwiązaniami, bo ludzkie są czasem takie słabe i nieprzekonujące...

A Jezus mi dziś pokazał, że czasami dyskusja jest bezcelowa. Dlaczego? Ponieważ ci, którzy stawiają pytania, wcale nie chcą usłyszeć odpowiedzi. Mają uszy, ale z pewnością nie używają ich do słuchania. Swoje własne odpowiedzi, które przecież już mają, postawią zawsze wyżej, a pytają dla zachowania pozorów...

Takich "pozorantów" spotkałem w swoim życiu już wielu. Pełni szacunku i bardzo grzeczni. Pochylają swoje głowy i zadają pytania. A odpowiedź wzbudza w nich natychmiast uśmiech politowania, bo przecież oni wiedzą lepiej i są zawsze gotowi tą wiedzą się podzielić. Uczynią to rzecz jasna w sposób słodki od lukru, ale uwaga - to ciastko ocieka jadem pychy i frustracji, niezgody i podziału, fałszu i udawania. Ileż tam szlachetnych deklaracji, zacnej motywacji, troskliwej życzliwości... A pod wierzchnią warstwą kryje się wysubtelnione "non serviam" (nie będę służył)... Ja wiem lepiej. Wszyscy się mylą, tylko ja wiem...

Z moich obserwacji wynika, że tacy właśnie dyskutanci zadają najcięższe rany Kościołowi, choć w swoim przekonaniu sądzą, że Go leczą... Dyskutowanie z nimi w takim stanie prowadzi do nikąd... I lepiej się powstrzymywać. Niczym Jezus, który nie odpowiada na zadane Mu dziś pytanie, objawiając, że nie na wszystkie pytania trzeba odpowiadać, a czasem zamiast odpowiedzi trzeba również postawić pytanie... Czasem głośno postawione pytanie jest jedyną nadzieją na przebudzenie... Bo tej nie należy tracić nigdy...

Jezu, wskrzeszający do życia umarłych... Wskrzeszaj do Prawdy tych, którzy posnęli w pozorach i nawet tego nie zauważyli...

2 komentarze:

  1. Nawet Ojciec nie wie jak dzis w 100% odpowiedzial na moje dzisiejsze zwatpienie... Tak sie zastanawialam, jak do Polaka po polsku nie dociera, po angielsku nie dociera co mowie, to czy problem jest ze mna czy z ta druga osoba?? Czy ja mam sie nauczyc jeszcze jakiegos jezyka? Czy ktos specjalnie zabiera moj cenny czas i czy chociaz probuje mnie zrozumiec czy tylko sprawdza moja cierpliwosc w tlumaczeniu i poprostu chce, zebym zrobila cala prace za niego... moja cierpliwosc dzis przegrała.... nie wiem czy cieszyc sie , ze bylam konsekwentna czy smucic, ze nie pomoglam.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiejszy Ojca komentarz także dla mnie był cenną uwagą dotyczącą tego o czym dzisiaj myślałem i uzupełnił moją wiedzę na temat dyskusji. A w moim życiu umiejętność dyskusji jest bardzo ważna ze względu na pewne zadania które na mnie czekają. Dziękuję Ojcu.
    Piotr

    OdpowiedzUsuń