czwartek, 20 listopada 2014

Jego dary...


zdj:flickr/godserv/Lic CC
(Łk 19,11-28)
Jezus opowiedział przypowieść, dlatego że byli blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. Mówił więc: Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: Zarabiajcie nimi, aż wrócę. Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: Nie chcemy, żeby ten królował nad nami. Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. Stawił się więc pierwszy i rzekł: Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min. Odpowiedział mu: Dobrze, sługo dobry; ponieważ w dobrej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami. Także drugi przyszedł i rzekł: Panie, twoja mina przyniosła pięć min. Temu też powiedział: I ty miej władzę nad pięciu miastami. Następny przyszedł i rzekł: Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał. Odpowiedział mu: Według słów twoich sądzę cię, zły sługo. Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał. Do obecnych zaś rzekł: Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min. Odpowiedzieli mu: Panie, ma już dziesięć min. Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach. Po tych słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy.

Mili Moi...
Dzisiejszy dzień upłynął mi na oglądaniu kluczy, poszukiwaniu urządzeń do zmieniania temperatury w różnych pomieszczeniach i tak dalej i tak dalej... Po prostu jutro mój przeuroczy proboszcz wyjeżdża do Polski, a ja zostaję prawie sam na długie dziesięć dni. I im bliżej jego wyjazdu, tym więcej obaw we mnie. Ale modlę się o dar języków do Ducha Świętego, żebym w te dni poradził sobie z telefonami, petentami i wszelkimi innymi zadaniami...

Właśnie przed chwilą skończyliśmy nabożeństwo uzdrowienia w ramach rekolekcji ewangelizacyjnych dla naszej odnowowej wspólnoty. Wiele takich nabożeństw już mam za sobą, ale to dzisiejsze, jest jakoś szczególne, jedno z piękniejszych. Bardzo spokojne, a jednocześnie niezwykle głębokie. Pokorne pochylenie się wobec ogromu bólu, który ludzie noszą w sobie, a któremu zaradzić może tylko Jezus. I moje kapłaństwo w tym. Jako nić pośrednicząca. Tak bardzo jestem Bogu wdzięczny, że mogę służyć. W takich chwilach jak dziś znów uświadamiam sobie, jakie to ważne, jak bardzo jestem potrzebny jako kapłan. Tak wielkie zaufanie jakim jestem obdarzany przez ludzi. To wszystko mnie z jednej strony onieśmiela, a z drugiej napełnia niezwykłym zachwytem. Bo to niewątpliwy znak działania Jezusa. Nie wierzę, że bez Jego pomocy moi bracia i siostry mogliby mówić wobec drugiego człowieka o swoich bólach, o których przecież mówią... A On w tym wszystkim jest...

Kapłaństwo jest moim najcenniejszym darem. Nie mam nic cenniejszego. Zupełnie darmo dany. Niezasłużony. I tak piękny, że powala mnie na kolana... Z wdzięczności... I choć czuję się dziś koszmarnie zmęczony, to również szczęśliwy. I gotów byłbym siedzieć w kościele do rana, gdyby to było potrzebne. Ten talent, ta mina tego wymaga... Dzisiejsze Słowo wprowadza trzy kategorie traktowania Bożych darów. Gorliwa, przeciętna i... bezczelna (tak nazywa ją jeden z moich komentarzy ewangelicznych).

Gorliwy, zaradny, przedsiębiorczy, odpowiedzialny jest ów pierwszy sługa, który poza dziesięcioma miastami zyskuje również pochwałę swego pana. Przeciętnemu czegoś brak... Może gorliwości, zapału. Albo czegoś tam jeszcze innego. Wprawdzie otrzymuje pięć miast w zamian za to, co uczynił, ale przeciętnego sługi jego pan już nie chwali. I wreszcie ten ostatni, który nie tylko nie przynosi żadnego zysku, ale jeszcze atakuje swojego pana oskarżając go o okrucieństwo i wyzysk. Temu zabierają nawet to, co wydawało mu się, że ma...

Trzy postawy, które mogą pomóc narysować mapę życia. I nanieść na nią dwie współrzędne - gdzie jestem ja, a gdzie Bóg? Dzięki tej pomocy kartograficznej mogę nawet nieco zajrzeć w przyszłość, bo on jest ściśle związana z moją teraźniejszością. Gdzie więc jesteś? Jak traktujesz Boże dary? A co ważniejsze - jak traktujesz ich dawcę? Może już czas pomyśleć o tym na poważnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz