środa, 8 października 2014

zwolnij czasem...


zdj:flickr/Giacomo Carena/Lic CC
(Łk 10,38-42)
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba  tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.

Mili Moi...
Dzień kolejny zbliża się do kresu. A ja mam poczucie, że zrobiłem dziś jedną niesłychanie ważną rzecz. I nawet jeśli nic innego, ważnego się nie wydarzyło to wieczorna "spowiedź furtek" nadała najgłębszy sens przeżywaniu mojej codzienności. Kolejna osoba mocniejsza, napełniona Duchem odeszła do domu. Kolejne godziny ciężkiej pracy zwieńczone radością uwolnienia. Dla takich chwil warto żyć...

Ale udało mi się zrobić dziś coś jeszcze z czego jestem dumny. Chcąc zrobić prawo jazdy tutaj, muszę przetłumaczyć moje polskie, na angielski. Możliwe jest to tylko w kilku punktach, których listę dostałem w wydziale komunikacji. I dziś sobie to tłumaczenie załatwiłem - telefonicznie i mailowo. Zupełnie sam - mała rzecz, a cieszy. Bogu niech będą dzięki za te moje angielskojęzyczne stęki i jęki :)

Poza tym dłuuugi spacer... Tak długi, że nawet udało mi się trochę pobłądzić. Ale nie ma jak to lokalizator w komórce :) Dziś po franciszkańsku, głosiłem kazanie sunąc w habicie po ulicach miasta. Ale i ja mogłem posłuchać, bo zaczepił mnie sędziwy, czarnoskóry pan, który wygłosił mi z pewnością jakąś nabożną naukę, z której zrozumiałem zaledwie tyle, że obaj mamy okulary, żebyśmy lepiej widzieli Boga w otaczającym nas świecie. I pewnie miał rację. Więcej nie zrozumiałem, bo nie miał ani jednego zęba, co znacznie utrudniało mu mówienie w jakimkolwiek języku. Obiecaliśmy sobie jeszcze wzajemną modlitwę, co też niewątpliwie jest rzeczą dobrą :)

To słuchanie zawsze i w każdej sytuacji jest ważne... Gdyby Marta posłuchała Jezusa, a nie zwyczaju, tradycji, czy tego, co wypada, to wiedziałaby jakie są jego oczekiwania. Chciała usłużyć Jezusowi, nie będąc zainteresowaną czy On właśnie tego chce. Działać dla Jezusa bez Jezusa? Poza Nim, a może nawet wbrew Niemu? To możliwe... Jeśli sie nie rozeznaje... Jeśli nie staję każdego dnia o poranku i nie pytam Go - a co Ty chcesz Panie, abym dziś dla Ciebie zrobił? Wówczas wieczorem padam ze zmęczenia, bo być może cały dzień zajmowałem się rzeczami na wskroś pożytecznymi, ale których mój Pan, Jezus, wcale ode mnie nie wymagał i nie oczekiwał. Może to miał być dzień słuchania. Może należało milczeć i siedzieć u Jego stóp, podczas gdy gwałtowny temperament znów skłonił mnie do gonitwy i służby w zupełnie niewłaściwym miejscu.

Może są takie dni, w których z dumą przynoszę Jezusowi kwiaty, których On wcale nie zlecił mi zrywać... I bywam zaskoczony, że On mi to czasem bardzo jasno komunikuję... Michale, Michale, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba... Jutro rano powiem ci czego... Jeśli mnie zapytasz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz