poniedziałek, 6 października 2014

zostań...


zdj:flickr/Divine in the Daily/Lic CC
(Mt 21,33-43)
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: Posłuchajcie innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Jezus im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.

Mili Moi...
Niedziela niby wypoczynkowa, ale to pozory... Jako, że wczoraj ze względu na kurs nie mogłem sprawować Mszy po angielsku, to dziś znów odprawiałem po polsku. Ustaliliśmy z proboszczem, że będziemy się wymieniać, żeby nam się nasz lud Boży nie znudził jednym stylem. No ale dziś znów byli skazani na mnie. Ale miałem sporo radości, bo włączyłem do wspólnoty Kościoła Krystiana. Pierwsze dziecko na amerykańskiej ziemi... Już dawno chrzest nie sprawił mi tyle radości. Może tu lepiej widać jakie to ważne. W tej różnorodności, w tym świecie pogan, których spotykamy na każdym kroku - bycie ochrzczonym ma naprawdę zupełnie inne znaczenie. W Polsce, gdzie niemal wszyscy są ochrzczeni, zupełnie się tego nie odczuwa. A tu, chrzest niczym sznur pereł, wyróżnia nas z tłumu. Dziś ten piękny naszyjnik założyliśmy Krystianowi. To szczególnie ważne, bo nasza parafia tutaj jest dość wiekowa. Choć kiedy patrzy się na obecnych na sumie, to jest wiele młodych małżeństw z dzieciakami. Ale proporcje w papierach nie kłamią...

Po Mszy spotkanie z grupą liturgiczną i debaty co zrobić, żeby było jeszcze lepiej. Wspominałem już chyba, że mamy amerykańskiego organistę, stąd polscy kantorzy prowadzą śpiewy. Mamy też wspólnotę lektorów, którą staramy się poszerzać. Pod tym względem ta nasza parafia jest naprawdę piękna. Jest sporo ludzi, którzy chcą służyć... I to napełnia nadzieją i radością...

I wreszcie nieco oddechu.... Obiad z braćmi na mieście, drzemka, spacer różańcowy, trochę lektury duchowej... Bo od jutra znów zaczynamy. Może nieco porządków, na pewno czas zasiąść nad rekolekcjami dla kobiet w Chicago (a temat maryjny), pierwsza spowiedź "furtkowa" już też umówiona... Pracy nie brakuje w każdym razie...

Ważne jednak, żeby się zająć tą winnicą swojego życia wśród wielu różnych spraw. Tak dziś pomyślałem, że najważniejsze to zdawać sobie sprawę, że Bóg ma do niej pełne prawo. On jest jej właścicielem. On ją stworzył. On ją wyposażył. On ją uświęca. Wszystko, co robię ja, powinienem robić właśnie w tej perspektywie przynależności do Niego. A jeśli moja winnica, tak naprawdę nie jest moja, ale należy do Boga, to jak bardzo powinienem o nią dbać. Nie zachwaszczać, nie wpuszczać intruzów, strzec się lenistwa duchowego, szanować każdy owoc, cieszyć się nim. Gdybym tak rzeczywiście czynił, pewnie byłbym gotów spotkać się z Właścicielem w każdej chwili. Ale jeśli moja winnica, która w istocie należy do Niego leży odłogiem, bo nie mam dla niej czasu, tak bardzo zaabsorbowany tym, co na zewnątrz, to odwlekam spotkanie z Nim... Bo nie chcę, żeby oglądał te zgliszcza...

 Jak dużą tęsknotę odczuwam za jeszcze głębszym życiem duchowym. Nie mam czasu? A może wystarczyłoby go tylko nieco inaczej zorganizować i być konsekwentnym... Nie odprawiłem rekolekcji w tym roku i dotkliwie odczuwam ich brak. Może zimą uda mi się jeszcze wyskoczyć na jakieś trzy dni gdziekolwiek. Cisza i właściciel winnicy, z którym przejdziemy się po zagonach, na których dojrzewa winorośl... Posłuchać Jego wskazówek, pokazać Mu każdy zakamarek, poczęstować najlepszymi owocami... Zostań Panie... Nie odchodź...

No i coś z dzisiaj do posłuchania :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz