czwartek, 9 października 2014

zapragnąć...


zdj:flickr/Quentin Bruno Photography/Lic CC
(Łk 11,1-4)
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów. A On rzekł do nich: Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawinił; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie.

Mili Moi...
Dziś znów dzień pełen wrażeń. Postanowiłem się wybrać do fryzjera, a że mieszkamy właściwie przy ulicy fryzjerów, to z wyborem nie było żadnego problemu. Co prawda poszedłem przed dziesiątą, co sprawiło, że większość zakładów jeszcze była nieczynna. Ale jeden w pobliżu otwarty od 7.30. Wchodzę do środka. Niespecjalnie czysto. Siedzi sobie znudzony ciemnoskóry człek, a ja nie wiem, czy on fryzjer, czy klient. Pytam, czy mogę, a on z tym samym wyrazem znudzenia na twarzy, że tak... Mówię mu więc o moich nieskomplikowanych oczekiwaniach, ustalamy cenę i on zabiera się do dzieła... Mija 90 minut... A ja wciąż nie wiem, czy on już kończy :) Jeździł mi tą maszynką po łbie tak dokładnie i tyle razy, że... Ba, żeby to jedną... Zmieniał je wielokrotnie... Ale pot mnie oblał, kiedy postanowił przystrzyc mi brodę, na co się nie umawialiśmy. Kiedy zaczął z zaskoczenia, za późno było, żeby go powstrzymać. Mówię sobie - no trudno, najwyżej poczekam i jakoś odrośnie. W jego ręku pojawiła się brzytwa. I zaczął skrobać, wykrawać, wycinać, drapać... Pokazywał mi tylko kiedy mam nadąć policzek, albo inną część pyska. Efekt jest taki, że mam na pysku wycinanki w stylu "perski książe" i uśmiecham się za każdym razem, gdy spoglądam w lustro. Nikt nigdy nie poświęcił mi tyle uwagi na fotelu fryzjerskim. Prawdziwy artysta. A artystów trzeba wspierać, więc chyba tam wrócę.

Po obiedzie wybraliśmy się na kontrolę emisji gazów w moim samochodzie. Można tu jeździć byle czym z lampą przyklejoną taśmą izolacyjną, ale środowiska truć nie można. Obsługa ciemnoskóra. Mój proboszcz gawędziarz pyta - a ty z jakiego Kościoła jesteś. Jestem muzułmaninem - pada odpowiedź. Skąd? Z Pakistanu... Ja mam koszulkę z papieżem, więc proboszcz niezrażony wskazując na nią pyta - a wiesz kto to jest? Pakistańczyk mówi - nie. Proboszcz na to - o, o to wielki człowiek, papież, już jest święty. To może się pomodlimy - Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu.... A oczy Pakistańczyka robią się coraz większe. Wyczuł chyba, że coś trzeba powiedzieć, więc zaczął nas zapewniać, że on chce pokoju i że się cieszy, że żyje w kraju, gdzie obok siebie żyje tyle religii i narodowości, i że on wierzy w pokój... Może biedny myślał, że to jakiś test, albo co... W każdym razie ewangelizacja z dużą dozą radości...

A wieczorem piękne nabożeństwo adoracyjne z modlitwą wstawienniczą dla parafii. Sporo ludzi przyszło. Były trzy grupy posługujące. Słowa poznania o uzdrowieniach, których Pan Jezus dokonywał. Wiele wylanych łez zarówno wśród proszących o modlitwę, jak i posługujących - to jest wielka łaska - śmiać się z radującymi, a płakać z płaczącymi. Wierzę, że wiele dobra się dokonało przez tych ludzi o prostych, kochających sercach. Fantastyczna, jak zwykle, posługa naszego zespołu muzycznego. Ufam, że te nabożeństwa staną się naszym regularnym darem dla naszej parafii, naszą posługą.

Pozwólcie, że w tym miejscu pozachwycam się nieco moim proboszczem. To człowiek, który ma 71 lat, ale jest całym sobą w tej parafii. Kiedy jest potrzeba zastąpić mnie na Różańcu, idzie, klęka i odmawia Różaniec. Kiedy jest potrzeba modlitwy wstawienniczej, zakłada stułę i idzie nakładać kapłańskie ręce. Nigdy nie ma żadnego problemu, nigdy nie jest zbyt zmęczony, nigdy nie ma nic ważniejszego. W konfesjonale jest zawsze - czy musi, czy nie. Przychodzi, towarzyszy cichą obecnością wszystkim wydarzeniom. Kościół jest tak otwarty dla ludzi, jak jego serce. Wielki wzór kapłańskiej posługi i dobroci ludzkiej... Wiele sie uczę od niego...

No i jeszcze najważniejsze... Słowo... Dziś zobaczyłem na nowo, gdzie jest początek prawdziwej modlitwy... Jest nim pragnienie. Bez niego można odmawiać pacierze, a może i nawet dużo i pięknie o modlitwie mówić, ale bez pragnienia nie można się modlić. Dlatego tak głęboko wierzę, że wiele osób dziś spotkało Jezusa, bo mieli wielkie pragnienie, żeby sie modlić. A kiedy ludzie naprawdę się modlą, znikają waśnie i spory, a pojawia się jedność, tak jak między Pawłem, a pozostałymi Apostołami... A kiedy ludzie prawdziwie się modlą, są znacznie bardziej wyczuleni na prawdę i są w stanie komunikować ją innym z miłością, podobnie jak Paweł, który upomniał Piotra, gdy ten postępował nieszczerze. Modlitwa, która prowadzi do prawdziwego spotkania z Bogiem, prowadzi też do dobrego, świętego spotkania z drugim człowiekiem. A wszystko zaczyna się od pragnienia - Panie naucz nas się modlić.... Naucz nas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz