niedziela, 12 października 2014

piękni dla Boga...


zdj:flickr/Ed Yourdon/Lic CC
(Łk 11,27-28)
Gdy Jezus mówił do tłumów, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Lecz On rzekł: Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.

Mili Moi...
Odpadłem wczoraj o 21.00. Wszystko to zasługa intensywnego spaceru z kijaszkami. Nawet wieczorną Eucharystię odprawiałem w takiej kondycji, że najlepiej położyłbym się pod ołtarzem i zasnął. A po niej jeszcze spotkanie z ministrantami. Mamy ich troszkę. Wczoraj omawialiśmy zasady stroju ministranckiego podczas liturgii. Ministranci mają być piękni dla Boga. No i są wizytówką parafii. Żeby tak wszyscy się przejmowali tym, co słyszą w kościele jak dzieciaki. Dziś jedna z mam opowiedziała mi, że moje oczekiwania co do obuwia sprowokowały jej syna, a i ją z konieczności oczywiście, do wizyty w sklepie - bo o. Michał powiedział, że buty mają być eleganckie :) Nie przypuszczałem, że moje zalecenia odniosą tak piorunujący i natychmiastowy skutek :) W każdym razie pisze o tym, bo to poza uśmiechem może zrodzić kolejną refleksję nad "stawaniem się dzieckiem". Wprowadzać zalecenia w życie - dziś, teraz, zaraz... Dynamizm i prostota realizacji. Może warto się tych cech uczyć...

A dziś kolejna wizyta w polskiej szkole i kolejna lekcja... którą ja odebrałem. Mówisz "wesele" - nie bardzo wiadomo o co ci chodzi. Mówisz "wedding" i nagle się okazuje, że wszystko staje się jasne... Muszę sobie wciąż przypominać, że słowa oczywiste w Polsce, są zupełnie nieoczywiste w Ameryce. Ale poza tym dzisiejsza katecheza jakoś szybko mi minęła. Może dlatego, że dziś był Dzień Nauczyciela i byłem zaproszony na wspaniałe ciasto (dzieło Edytki... mniam). A po południu Eucharystia niedzielna po angielsku. Zatem kolejne kazanie. Mam wrażenie, że to, co tworzę w tym języku, jest na poziomie szkoły podstawowej, ale zasadniczo, pamiętam nasze wykłady na których dowodzono, że mamy przepowiadać na poziomie gimnazjum - wówczas wszyscy są w stanie się w tym odnaleźć... Więc może i do poziomu gimnazjum kiedyś dotrę. I, o dziwo, to będzie rozwój :)

A Słowo, tak krótkie dziś, przypomniało mi, że wydarzenia biblijne mają swój dynamizm, dzieją się... Czasem, czytając Słowo wpadam w taką "pocztówkową" pułapkę, widzę wszystko w takim zatrzymanym kadrze. A tam się wszystko rozgrywa, trwa, dokonuje się na moich oczach. Kiedy choć odrobinę uruchamiam wyobraźnię, jestem w  stanie to zobaczyć. I dzięki temu Pismo z "płaskiego" staje się "wielowymiarowe". Dlaczego to ważne? Bo wówczas łatwiej spotkać Boga prawdziwie przemawiającego. I to nie jakoś ogólnie, do wszystkich, ale bardzo precyzyjnie - właśnie do mnie. Pamiętam, że kiedy zaczynałem moją przygodę ze słuchaniem Słowa, a było to gdzieś na etapie liceum, dużo łatwiej było mi po nie sięgać, bo byłem głęboko owładnięty przekonaniem, że On do mnie mówi. Otwierałem Pismo, kładłem je na kolanach i słyszałem Boga... To były częstokroć wstrząsające spotkania... A potem wszystko spowszedniało. Aż do drugiego nawrócenia po kilku latach bycia księdzem. A dziś Słowo jest moją codziennością. Ale wcale nie oznacza to, że ze wszystkim mi łatwo... Choćby obecny, nowy etap życia skomplikował mi nieco moje spotkania ze Słowem. Pobudka o 5 rano nie wystarcza. O 6 trzeba otwierać kościół i przygotowywać wszystko do Mszy. Za mało czasu na Słowo... Może trzeba będzie się zrywać 4.30... Badam możliwości, swoje, własne, fizyczne... Bo wiem, że jeśli nie spotkam się z Panem Mówiącym o poranku, to potem będzie znacznie trudniej... Spotkanie ze Słowem to walka. Wymagająca walka...

Ale dla tej dzisiejszej obietnicy - błogosławieni, którzy słuchają i zachowują, warto ją podjąć. Należy ją podjąć!

1 komentarz:

  1. Ja też nie mogę się odnaleźć po tym jak dwa tygodnie temu oddaliśmy córce sypialnię i teraz mieszkamy w tzw. salonie :)

    Ale może za prę dni dojdę w końcu metodą prób i błędów do tego, aby znajdować znowu MIEJSCE na to spotkanie...

    Pozdrawiam

    AK
    .

    OdpowiedzUsuń