czwartek, 16 października 2014

energicznie...


zdj:flickr/eigirdaz/Lic CC
(Łk 11,42-46)
Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą. Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: Nauczycielu, tymi słowami nam też ubliżasz. On odparł: I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie.

Mili Moi...
Może to ze względu na mocno letnią pogodę, ale dostałem dziś przedziwnego przypływu sił i ochoty do pracy. Niektórzy twierdzą, że w takich momentach trzeba usiąść i poczekać aż ci przejdzie, ale ja stwierdziłem, że czemu by nie posprzątać nieco... Kolejne piętro delikatnie naruszyłem. Kilka czarnych worów z "Bógwieczym", stare lampy, chodniki i inne takie tam zapełniły znów kontener do połowy. I jest z tego radość, bo natychmiast widać owoce. Choć do końca jeszcze daleko. Przy okazji maleńkie przemeblowanie w pokoju. Znalazłem w domu lepszą dla oczu lampę i nocny stolik, które się znakomicie wpasowały w mą niewyszukaną celę zakonną.

A wieczorem piękne spotkanie z Odnową. Podsumowaliśmy środową modlitwę wstawienniczą. Wszyscy powoli nabywają doświadczenia. Uczą się i chcą się uczyć... A podczas wspomnianych porządków, znalazłem dziś pismo z 1998 roku, w którym jest wyrażona prośba do duszpasterzy o założenie tej grupy. Są szczegółowo opisane cele, wymienieni inicjatorzy, plany względem formacji. Odczytałem to dziś, jako ważne świadectwo. Szesnaście lat temu wszystko się zaczynało. Dziś zaczyna się znowu. Na obecnych dziś dwadzieścia osób, cztery zdaje się są po REO. Mamy więc co robić. I Duch Święty ma z nami co robić. Kto wie, czy zanim pójdziemy z rekolekcjami ewangelizacyjnymi do parafii, najpierw nie zrobimy ich w naszym, wspólnotowym gronie. Tak, czy owak, piękni ci moi ludzie w swoich pragnieniach, zmaganiach i radości z tego, co wspólnie robimy.

Kiedy zaś czytam dzisiejsze Słowo, to czasem mam trochę żalu do Pana Jezusa, że tak ryzykowne stwierdzenia wyrażał tak otwarcie. Ten fragment bowiem staje się często orężem wszelkiej maści "anarchistów duchowych", którzy kwestionują potrzebę jakiegokolwiek prawa, bo przecież liczy się tylko miłość, i będziemy sądzeni tylko z miłości... Zawsze wówczas pytam - czym ta miłość jest? Nigdy nie dostaję konkretnej odpowiedzi...

Bo zwykle jej nie ma... Tak jak nie ma niekonkretnej miłości. Miłość to są fakty. Miłość opiera się na decyzjach, a decyzje na poznaniu prawdy, a prawda to Ewangelia - święte prawo dla nas, wierzących, według którego usiłujemy żyć. Nie zasługujemy sobie na nic przestrzegając prawa, nie płacimy w ten sposób Bogu za Jego troskę, nie szukamy "patentu" na Niego, zastanawiając się jak tu zmusić Go, żeby nam błogosławił. Nie, my po prostu kochamy poprzez zachowywanie Jego przykazań. I wówczas możemy nazywać się Jego przyjaciółmi, według słów samego Jezusa - Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję (J15,14).

A zatem nie walka z prawem na rzecz nieokreślonej miłości, ale bardzo prawdziwa miłość oparta na świętym prawie przyjaźni z Jezusem. Wówczas łatwo zrozumieć słowa Jana - a przykazania Jego nie są ciężkie (1J 5,3). Miłość ci wszystko wyjaśni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz