piątek, 3 października 2014

dyskutanci...


zdj:flickr/Dietmar Temps/Lic CC
(Mt 18,1-5.10)
W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim? On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.

Mili Moi...
No i minęły cztery tygodnie mojej obecności tutaj, na amerykańskiej ziemi, a zarazem 3053 dni mojego kapłaństwa. Każdego dnia czegoś się uczę. I to chyba nazywa się życie... Wczoraj się nauczyłem zastawiać pułapki na gryzonie, dziś - co zrobić z martwym szczurem. Taka to misja. Chińska restauracja za miedzą, to i szczury pod dom przychodzą. Trzeba tu zadbać o wszystko samemu - szczura sprzątnąć, alarm w kościele włączyć, do Mszy wszystko przygotować, kościół otworzyć. Jak na misjach... Ale to cieszy. Bo człowiek widzi owoce swojej pracy, także takie drobne, materialne. Czasem uczy się na nowo dawno zapomnianych umiejętności. Widzę zresztą, że ostatnie dwa lata studenckiego życia przygotowywały mnie do wymaganej tu samodzielności. Wypierzesz, to będziesz miał wyprane; wyprasujesz, to będziesz chodził przyzwoicie ubrany. Proste zależności, o których czasem się zapomina, kiedy tajemnicze ręce przynoszą czyste pranie pod drzwi pokoju. Dojrzewanie... Ono trwa przez całe życie...

Dziękuję za każdy miły komentarz, za wszelkie słowa wsparcia, tym którzy je do mnie wysyłają różnymi drogami. Ale zapewniam wszystkich, że czerpię tak samo dużo radości z pisania, jak Wy z czytania, dlatego na razie nie mam żadnych planów, żeby przestać. A ta moja internetowa parafia jest i była dla mnie ważna :) Dopóki są ludzie, którym chce się czytać...

A dzisiejszy dzień mi gdzieś uleciał... Nie wiem, czy to pogoda, czy inne czynniki, ale nie mogę się dobudzić... Wcale nie rano, ale w ciągu dnia... Najlepiej bym spał przez cały dzień... Wyniki cukru w normie (dla zainteresowanych) :) Mam tak od kilku dni. Walczę z różnym skutkiem. Jutro wszakże pierwsza pierwszopiątkowa wizyta u chorych. Proboszcz mnie oszczędził, bo nie znam okolicy, więc mam tylko trzy osoby, ale i tak jeżdżenie mnie czeka.

A to dziecko, które Jezus dziś postawił uczniom przed oczami i kazał naśladować... Jak zawsze przywodzi na myśl wiele dziecięcych cech... Dziś szczególnie przychodzą mi do głowy słuchanie i posłuszeństwo. Dzieci czasem tupią nóżkami, czasem płaczą ze złości, ale doskonale wiedzą, że musza być posłuszne swoim rodzicom i są gotowe ich słuchać. Nie zazdroszczą rodzicom ich wiedzy, wręcz przeciwnie, na pewnym etapie patrzą na rodziców z podziwem, zachwyceni, że mama i tata to chyba wiedzą wszystko...

Pomyślałem o tym, bo ostatnimi czasy spotykam wielu dyskutantów. Nie myślę tu tylko o Ameryce (choć i tu ich nie brakuje), ale zacząłem ich spotykać na polskim gruncie. I to w dziwnych sytuacjach. Tam, gdzie bym się ich spotkać nie spodziewał. Na przykład w konfesjonale. Kiedyś penitenci zwykli byli słuchać, byli zainteresowani tym, co ksiądz ma do powiedzenia, to też był jakiś element ich skruchy. Ja zresztą do dziś tak rozumiem to spotkanie z miłosierdziem, które sam przecież przeżywam niejeden raz. Tymczasem coraz częściej jako spowiednik spotykam się z reakcjami - a moim zdaniem; nie ma ksiądz racji; uważam inaczej, bo oglądałem taki program... Czasem się dziwię, czasem wewnętrznie irytuję, ale zawsze odrobinę niepokoję... Bo jeśli nawet konfesjonał nie jest już miejscem, gdzie się słucha, to co takim miejscem jest?

Dziś sam zrobiłem sobie rachunek sumienia - kogo ja jeszcze w życiu słucham, wobec kogo decyduję się być posłusznym? Jedno wiem.... W konfesjonale ciągle milczę skruszony... Tam jestem dzieckiem...

2 komentarze:

  1. Ojcze Michale... a moze jest tak ze ci co zadaja pytania potrzebuja konsultacji i poniewaz spowiedz to jest takim czasem 1:1 z ksiedzem to jest czas na odnalezienie odpowiedzi ..... a moze oni potrzebauja ewnagelizacji

    OdpowiedzUsuń
  2. Teri, z największą przyjemnością odpowiadam na wszelkie pytania zadawane mi w konfesjonale, ale tu niestety mówię o zupełnie innej sytuacji. Tu nie ma pytań, ale jest na przykład kwestionowanie nauki Kościoła na podstawie obejrzanego programu telewizyjnego i ton jest raczej zadziorny. To jest ta zmiana, którą opisuję....

    OdpowiedzUsuń