sobota, 13 września 2014

w uczniowskim zeszycie...



(Łk 6,39-42)
Jezus opowiedział uczniom przypowieść: Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata.

Mili Moi...
Kolejny niezbyt pracowity dzień za mną :) Chociaż... Zajęty byłem nieco planowaniem. To znaczy przejrzałem w internecie pobliskie zasoby duchowe. To znaczy wynalazłem sanktuaria, które chciałbym odwiedzić i zaplanowałem te wizyty na przyszły tydzień. Do tego próbowałem opracować jakiś plan prac fizycznych, które może już od jutra rozpocznę, bo trochę do ogarnięcia w chałupie jest. Trudno zacząć bez sprzętu, więc dziś wieczorem udaliśmy się na zakupy. Bo choćby odkurzacz, który mnie tu "przywitał" (a który macie na zdjęciu) wygląda i działa jakby był pierwszym egzemplarzem, który zszedł z taśmy tuż po wynalezieniu tego sprzętu. Pierwsze odkurzanie skończyło się kilkoma niemiłymi epitetami, które skierowałem pod jego adresem. Dlatego dziś pojawił się młodszy następca. A przy okazji drukarka, która również należy do sprzętów podstawowych, golarka do skracania brody i takie tam...

Dziś też poszwendałem sie po nadmorskim parku i spotkałem latarnię morską. Pogoda piękna. Lud się jeszcze smaży na plaży. Ale tu zakonnik w habicie nie wywołuje najmniejszego zainteresowania. Nawet wśród plażowiczów. Choć jedna życzliwa para, niepytana, doradziła mi jak w najlepszy sposób dotrzeć do celu. Życzliwość na każdym kroku...

A ze Słowa dzisiejszego najwyraźniej usłyszałem, że uczeń nie przewyższa Mistrza. Ale to nie wszystko - każdy uczeń winien być jak Mistrz. To jest jedyny punkt odniesienia, jedyny wzorzec. Co Jezus na to? Myślę sobie, że to powinno być dość często zadawane pytanie przez ucznia, który chce się upodobnić do Nauczyciela. Kiedy o tym myślę, przychodzi mi do głowy brat Jałowiec, który był niesłychanie prostym towarzyszem świętego Franciszka. Tak bardzo był przekonany o jego świętości, że naśladował go we wszystkim, dosłownie we wszystkim... Kiedy Franciszek kichnął, Jałowiec czynił to samo; kiedy Franciszek podrapał się po głowie, Jałowiec również. I tak dalej, i tak dalej... Oczywiście można się do takiej postawy uśmiechnąć, bo w istocie jest nieco naiwna. Ale... Nie brak w niej również pewnej mądrości. Takiej odrobinę głębszej, duchowej...

Jeśli mamy się "zamienić w Jezusa", to znaczy tak się do Niego upodobnić, żeby, niczym święty Paweł powiedzieć - teraz nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus, to musimy Mu pozwolić, żeby w nas czuł się swobodnie, żeby w jakiś sposób nami "zawładnął". Piszę w cudzysłowie, ponieważ ta władza nigdy nie niszczy, nie poniża, nie odbiera nam naszej wyjątkowości, a jednocześnie dzięki temu zawierzeniu Jezus może stawać się obecny w tym świecie - używając ucznia do wszystkiego, do czego zechce Go użyć...

Dlatego w uczniu na jakimś etapie formacji rodzi się takie przekonanie - Panie, masz mnie, działaj, dysponuj mną swobodnie, należę do Ciebie... Zanim jednak te słowa staną się tak całkiem i zupełnie prawdziwe, mija zwykle nieco czasu... Czasem całkiem sporo czasu... Tego uczeń musi się nauczyć...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz