niedziela, 24 sierpnia 2014

komu okulary?


zdj:flickr/a.grimz/Lic CC
Mili Moi...
No i wieczorową porą zakończyliśmy rekolekcje dla sióstr. Do ostatniej chwili pod drzwiami kolejka. To najpiękniejszy obraz dla rekolekcjonisty, a słowa znacznie starszych ode mnie sióstr - ojcze, Duch Święty tańczy we mnie, jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam - po prostu zwalają z nóg...

Ale wszystko trzeba odcierpieć :) Wczoraj zakołatało się serce w piersi mej... Tak znacząco, że postanowiliśmy pod wieczór udać się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Pierwsze EKG, sporo dodatkowych skurczów, krew, prześwietlenie i na sześć godzin pod monitor, żeby sprawdzić, czy to już czas, czy może jeszcze nie... Leżąc tak sobie na łóżku i wsłuchując się we wcale niemiarowe bicie mojego serca, pomyślałem sobie - Panie, przecież rano byłem u spowiedzi, w południe u fryzjera, czy nie jest to dobry dzień na umieranie? Ale za chwilę, niestety, pojawiło sie myślenie ludzkie - tyle kłopotu dla sióstr, a w poniedziałek następne rekolekcje, na które przecież ktoś czeka i tak dalej i tak dalej... Niemniej jednak, kiedy dziś rano powtórne badania wykazały, że wszystko jest w porządku i nasączony elektrolitami wracałem do klasztoru sióstr, myślałem sobie, że przecież przyjdzie taki dzień, w którym Pan mnie zatrzyma, wyrwie z działania... Ale widocznie nie był to dzień wczorajszy... Może nie dojrzałem jeszcze wystarczająco...

Jutro rzeczywiście o 5 rano ruszam do Straszyna. Tam kilka dni ze wspólnotą Emmanuel. Dla mnie to z pewnością będzie czas odpoczynku. Nawet gdyby uparli sie mnie zmęczyć, to w porównaniu z siostrami nie mają szans :) Święte i dobre zmęczenie. Zmęczenie służby...

Cel i zadanie, imię i tożsamość. To są dary, które Jezu dziś dał Piotrowi. On znalazł się przez chwilę w centrum świata. Pan się nad nim pochylił i uczynił go na nowo, nadał mu kształt i kierunek. I, co najważniejsze - Pan sie nie pomylił. Tak bardzo mocno stanęło mi to dziś przed oczami, kiedy pomyślałem o swoim powołaniu. Choć nigdy nie przeszło mi przez myśl, że On pomylił sie w moim przypadku, to spotkałem już tak wielu ludzi, którzy właśnie o to Go podejrzewali. On musiał sie pomylić... Ale Jego decyzje są stanowcze i konsekwentne. On sie nie waha. A dlaczego? Ponieważ nasze powołanie wyprzedza nasze pojawienie sie na tym świecie. Bóg najpierw mnie obmyślił, zaplanował, tkał, a dopiero potem posłał na świat. On nie miał wątpliwości kim chce, abym był... Wątpliwości to tylko moja domena. Choć jestem wielkim szczęściarzem, bo i tych mi Pan Bóg oszczędził...

Imię i tożsamość. Wiem kim jestem i chcę nim być. A jednocześnie nie chcę być nikim innym. Może właśnie dlatego Pan mnie używa. Bo sie nie bronię? Co więcej - kocham te robotę... A zatem cel i kierunek przez Niego wytyczone również akceptuję... A resztę robi On sam... Jak choćby wczoraj. Wspominałem, że byłem u fryzjera. W jakimś wypaśnym salonie, bo tylko taki był w pobliżu. Strzygł mnie młody człek. Słowo do słowa i... ojcze, a ja jestem na drodze neokatechumenalnej... Jak pięknie nam się rozmawiało. Opowiedział mi o swoim nawróceniu. Powiedział mi cudowną rzecz - ojcze, chodzę codziennie do pracy pieszo i... ja widzę Boga. Łzy mi stanęły w oczach i powiedziałem mu - niech Pan sobie wyobrazi, że ja też... Ja też Go widzę... Naprawdę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz