sobota, 5 kwietnia 2014

obezwładniająca fascynacja...


zdj:flickr/Shardayyy/Lic CC
Mili Moi....
Jelenia Góra... Fantastyczny kościół. Cisza. Spokój. Park zdrojowy niemal przylegający do terenu kościelnego, wypełniony cudowną muzyka ptasich głosów. Spacerujący kuracjusze. Błogi spokój, który się natychmiast udziela. Dziś po raz kolejny stanąłem przed Bogiem w postawie dziękczynienia za moje powołanie. Ono pozwala mi doświadczać życia w tak wielkiej intensywności i różnorodności. Tyle widzieć, tyle czerpać, tak bardzo cieszyć się tym światem, który On stworzył również dla mnie. Nie raz zastanawiałem się czy to wszystko byłoby możliwe, gdybym nie był franciszkaninem, gdybym nie pełnił posługi. Jestem szczęściarzem... Nieustannie obdarowywanym.

Wczoraj wieczorem Pan znów dał mi prezent. Otóż dowiedziałem się, że na pielgrzymkę do Rzymu, z okazji kanonizacji, na którą zaprosiły mnie już dawno siostry Misjonarki Chrystusa Króla, abym pełnił funkcję opiekuna amerykańskiej grupy, którą one zgromadziły, wybiera się również generał... Braci z Bronksu. Pisałem nie tak dawno o fascynacji ich stylem życia, z którym zetknąłem się dzięki lekturze. Okazuje się, że ów generał jest również polskojęzyczny, co pewnie pozwoli mi się przyjrzeć bliżej posłudze braci w Ameryce. Posłuchać... Aż doczekać się nie mogę... Bo sporo pytań się we mnie rodzi...

A dziś już poprowadziłem dzień skupienia dla wspólnoty ojców pijarów, która posługuje w tej parafii, a wieczorem, o 19.00 rozpoczynamy nasze parafialne zmagania. Rano jednak Pan znów do mnie mówił... I pokazał mi strażników z dzisiejszej Ewangelii. Ludzi całkowicie bezradnych wobec Słowa. Zaskoczonych mocą Jego oddziaływania. Obezwładnionych przez Jezusa Głoszącego. Pomyślałem, że dopóki my, duszpasterze, właśnie tak nie będziemy podchodzić do Słowa, dopóki nie będziemy Nim wstrząśnięci i oszołomieni, doputy nie będziemy z mocą oddziaływać na ten świat.

Dlaczego tak bardzo ""pasujemy" do faryzeuszów, czy uczonych w Piśmie? Dlaczego te opisy ich postaw niczym kalka są nakładane na nas, kapłanów? Może właśnie dlatego, że brakuje nam tej prostoty strażników, tego pokornego zauroczenia Jezusem. Jesteśmy ociężali od naszej wiedzy, doświadczenia, poczucia odpowiedzialności. A wewnętrzna pustka nadyma i unosi nas w górę. Może stąd postawa jakiejś duchowej wyższości. A to wszystko jest znacznie prostsze. Wskazuje na to kapłan nawracający się - Nikodem. On już wie, że trzeba wyjść poza schemat, on już nie chce tkwić w skostniałych strukturach, on już rozumie, że trzeba dostrzec człowieka, bo nikt, absolutnie nikt nie zasługuje na miano przeklętego...

Nikodem, w którym powoli, ale konsekwentnie rodzi się fascynacja Jezusem. Może to jest nasza droga, kapłańska droga. Może w naszym życiu dokonuje się wszystko wolniej. Może uruchamiamy się dłużej i nie dajemy się zbyt łatwo przekonać. Może... Ważne, żebyśmy niczym Nikodem skończyli pod krzyżem Chrystusa, przyjmując w swoje ramiona Jego umęczone Ciało. Choćby miały temu towarzyszyć niespokojne westchnienia - jak to możliwe, że nie dałem Mu się porwać wcześniej... Ostatecznie tam jest nasze miejsce. Pod krzyżem, aby usłyszeć najwyraźniejszy głos Jego miłości... Wykonało się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz